no i se wrocil :o)
nie bylo tak zle, dalysmy sobie rade.
ale przyznaje sie bez bicia - w zyciu bym nie pomyslala (tzn jeszcze kilka lat temu) ze bede miala za meza takie Szczescie!!! tzn takie bez Ktorego jest mi po prostu zle i juz. za Ktorym tesknie najdalej po - no zeby byc uczciwym - 6-10 godzinach!!! i w zyciu i w zyciu!! o!
natomiast w ramach odstresowywania sie poszlysmy sobie z Oliwka do McDonalda ( wiem wiem, niezdrowe, i w ogole ble) i kupilysmy sobie Happy Meal. na spolke. ja zezarlam frytki (wszystkie z wyjatkiem tej jednej jedynej ktorej sobie Oliwka zazyczyla... ) oraz 2.5 kawalkow kurczaka. Oliwka wsunela 1.5. gwozdziem programu byla zabawka oczywiscie ... samochodzik. w momencie gdy dziewcze przy kasie nam dawalo ow samochodzik, spytalam sie grzecznie czy cos innego moze maja. niestety nie. no coz - pomyslalam sobie - mowi sie trudno. jak pech to pech. hmmm. pech... jak dla kogo. Oliwka bawila sie tym samochodzikiem do konca dnia, nastepnego dnia - prawie caly czas, i jeszcze dzis go znalazla! Szczescie jak wrocil stwierdzil ze sie nie znam na samochodach i ze nie ejst to jakis taki zwykly samochod, ale taki co cos z lodem ma do czynienia (czysci lodowisko? powiedzial mi dokladnie, ale sierota jedna zapomnialam!). no tak. co fachowiec to fachowiec. Oliwce jednak jest wszystko jedno czy on czysci lod czy nie, bawi sie nim w najlepsze! i o to chodzi! :o)