a po nocy przychodzi dzien, a po burzy spokoj......
Dzien Pozegnania Mamy Mojego Szczescia byl pochmurny... "zeby tylko nie padalo" myslelismy caly czas...
po Mszy Sw pojechalismy cala kolumna samochodow na cmentarz... ksiadz odmowil wszystkie modlitwy... czlowiek z zakladu pogrzebowego rozdal roze... czerwone... po kolei kladlismy je na trumne... wzielam dwie - jedna od Oliwki... i nagle - spoza chmur, z tego ciemnego nieba wyjrzalo slonce. mocnym, zdecydowanym promykiem!
i wiedzielismy ze to Ona nam chce powiedziec: no i czemu placzecie? mi tu jest dobrze. nie martwcie sie. i wszystkich was widze dokladnie!
wiedzielismy - bo Ona zawsze rozdawala cieplo i jasnosc wokolo...
Dodaj komentarz