*
jestem zmeczona... po prostu najzwyczajniej w swiecie. widocznie nie wystarcza mi 5 godzin snu w 4 kawalkach... rozdrazniona. warcze lub dre sie na wlasne kochane Grzdyle. nie zeby one takie aniolkowate byly... to nie to... ale...
ciagle sobie zarzucam brak cierpliwosci, wyrozumialosci... ciagle drecze sie mysla, ze Grzdyle zle trafily... ze trafila im sie okropna matka...
a przeciez wszystko teoretycznie wiem. Mniejszy w miejsce trojek i czworek ma bomby. tzn rzna sie i rzna i wyrznac nie moga... jak go to ma nie bolec??? do tego jeszcze katar. do tego jeszcze tyle mu nie wolno, a swiat taaaaki ciekawy jest. no i chodzic juz by sie chcialo a nozki jeszcze ciagle sie chwieja... i przenoszenie ciezaru z nogi na noge takie latwe wcale nie jest... a i trzeba cwiczyc nowonabyta umiejetnosc wspinania sie po schodach - zwlaszcza wtedy gdy Mama nie patrzy, lub jest zajeta czymkolwiek...
Wieksza sobie musi poukladac swiat... zrozumiec jak funkcjonuje... ze na ten przyklad rodzice sa fajni ale rozkazywac im raczej nie warto... ze jak sie Mama czepia o nocnik to moze jednak racje troche i ma? ze Mniejszy to jest taki stworek ktory jak cos zlapie to trzyma i ciezko mu to zabrac (zwlaszcza jak sa to kiteczki Wiekszej...) ze sasiedzi fajni sa do zabawy, ale przychodzi czas powiedziec pa pa i wracac do domu (mozliwie BEZ wlaczania syreny)...
***
a ja blagam o dwie godziny kiedys... zebym sobie wsiadla w samochod i pojechala gdzies. na zakupy. nie wiem. posiedziec gdzies i pogapic sie bezsensownie w niebo. moze byc i w sufit. polozyc sie i nie robic NIC. albo pojsc do kosmetyczki. niech mi w koncu zrobia raz w zyciu prawidlowy manicure i pedicure z wszystkimi duperelami (przepraszam) towarzyszacymi... albo pojsc sobie w plener z aparatem... albo... cokolwiek. 2 godziny samotnosci... ale bez nadsluchiwania jednym uchem czy sie juz budza i beda wyc czy nie...
Moje Szczescie patrzy na mnie zalosnie, zmeczonymi z niewyspania oczami... "wiem ze jestes zmeczona... jestes cudowna wiesz?" wiem. i wiem rowniez ze On nie mowi tego z wygodnictwa... wiem co sie dzieje w jego pracy... i wiem ze naprawde jest zmeczony... i ze pomaga mi jak moze i kiedy tylko moze... z calych sil...
...kolko sie zamyka...
ale jak sie wkurze... zadzwonimy do Bratowej Mojego Szczescia i uzgodnimy dzien... i podrzucimy im te nasze kochane Grzdyliska, i pojedziemy do kina... zjemy najpierw cokolwiek gdziekolwiek, patrzac sobie w oczy i zartujac... pozniej trzymajac sie za rece pojdziemy do kina... i bedziemy sie dalej trzymac za rece. i wszystko mi jedno, moze byc nawet ten cholerny Superman!!
a potem wrocimy po Grzdyliska i damy im mocne buziaczki, i swiat odzyska swoje naturalne barwy...
...czlowiek nawet nie wie ile potrafi zniesc...
***
...Wieksza tak ladnie koloruje obrazki...
a tak rysuje okularnika:
:o)
zartuje tylko :)
swoją droga nie wiem jak maluchy wytrzymuja wychodzenie zebów! jak mi wyrastały zeby mądrości to cała szczęka mnie tydzień bolała ;/
poza tym cudowna rodzine masz.
Ja moge z nimi zostac 2 godziny zebys mogla pojechac sobie tam gdzie chcesz :)
Dodaj komentarz