Bledne kolo
Błędne koło
"Po lewej stronie przy korytarzu usiadł mężczyzna w średnim wieku. Na środkowym miejscu siedział starszy pan, uroczysty, jakby jazda pociągiem była swojego rodzaju świętem. Przy oknie natomiast kręcił się nerwowo młody człowiek. Po drugiej stronie przy korytarzu siedziała kobieta z maleńkim dzieckiem, koło niej dziewczyna w dżinsach. Ja przytuliłam się do okna. Od razu zauważyłam, że siedzimy naprzeciwko siebie: mężczyźni i kobiety.
Najstarszy dowcip, jaki znam, brzmi tak: dwóch chłopców idzie po łące, jeden z nich mówi do drugiego: "Jak zjesz żabę, to ci dam dziesięć złotych". Chłopak przemaga się i zjada żabę, po kilku krokach mówi do kolegi: "Wiesz co? Jak teraz ty zjesz żabę, to ci oddam te dziesięć złotych". Chłopak przemaga się i też zjada żabę. Idą, idą, czują się coraz gorzej, pierwszy ma w kieszeni swoje dziesięć złotych, wreszcie mówi do drugiego: "Ty... właściwie po cośmy te żaby jedli?".
Ten dowcip przypomniał mi się pod koniec podróży, ale niech posłuży jako wstęp. Początkiem będzie krótki opis moich współpasażerów. Po lewej stronie przy korytarzu usiadł mężczyzna w średnim wieku. Od razu wziął się do czytania gazety. Na środkowym miejscu siedział starszy pan, uroczysty, jakby jazda pociągiem była swojego rodzaju świętem. Przy oknie natomiast kręcił się nerwowo młody człowiek. Po drugiej stronie przy korytarzu siedziała kobieta z maleńkim dzieckiem, koło niej dziewczyna w dżinsach. Ja przytuliłam się do okna. Od razu zauważyłam, że siedzimynaprzeciwko siebie: mężczyźni i kobiety. Szczególnie jednak dało się to odczuć, kiedy młoda matka rozpięła bluzkę i zaczęła karmić niemowlę. Starszy pan zrobił się purpurowy, a dziewczyna obok mnie mruknęła.
- Ma pan jakiś problem? - mężczyzna w średnim wieku oderwał się od gazety. - A ja właśnie czytam o tym, że niektóre kobiety chciałyby tak nas przerobić, żebyśmy karmili.
- Przepraszam... nie zrozumiałem... - starszy pan zmienił kolor z purpury na szary.
- Poważnie. Kobitka pisze, że przy dobrych chęciach medycyny można by z nas wycisnąć pokarm - mężczyzna parsknął śmiechem i klepnął się po udzie.
- No pewnie, że można, tylko wam się nie chce - dziewczyna wyciągnęła nogi i spojrzała prowokująco na siedzących po przeciwnej stronie. Starszy pan spojrzał na mnie z nadzieją, ale nie miałam dla niego dobrych wiadomości.
- Tak. Ja też o tym czytałam. Przy odpowiedniej terapii hormonalnej wszystko jest możliwe - powiedziałam.
- Ale... po co? - kobieta z niemowlęciem przy piersi wyglądała na przerażoną.
- Żeby kobietę odciążyć - dziewczyna spojrzała na mnie porozumiewawczo, ale odwróciłam się w stronę okna.
- Ja nie dam dziecka... karmienie jest cudowne - kobieta przycisnęła niemowlę do piersi i cicho syknęła z bólu..
- Ma pani to wpojone kulturowo. Boi się pani przyznać, że to męka. Że dziecko panią gryzie. Mam rację? - dziewczyna zwróciła się do mnie.
- O ile pamiętam, gryzie. I to jest męka. Ale cudowna - powiedziałam.
- A ja uważam, że mężczyźni powinni nawet rodzić. I że to jest możliwe. Tu się przytnie, tam się wytnie, i niech się męczą - powiedziała dziewczyna podniesionym głosem.
- I one to zrobią - syknął spod okna chłopak. - Baby to straszna siła.
- Ja bym tam wolał raz urodzić niż się codziennie golić - mruknął mężczyzna znad gazety.
- Proszę bardzo - kobieta z dzieckiem spojrzała na niego z nienawiścią. - Już to widzę. Zamieńmy się.
W przedziale zrobiło się cicho, a my patrzyliśmy na siebie. Starszy pan skulił się ze strachu, mężczyzna wtulił głowę w płaszcz, chłopak gwizdał nerwowo.
Pociąg bujał nas jednostajnie, wjeżdżając w ciemny tunel, a ja zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam płacz dziecka. Naprzeciwko mnie mężczyzna wtulony w płaszcz karmił niemowlę. Po chwili konduktor przyniósł pozostałym panom ich dzieci, a oni przycisnęli je do piersi.
- Terapia hormonalna - powiedzieli chórem.
Spojrzałam na kobiety siedzące obok. Miały wielkie, czarne wąsy.
"Jak tylko przyjdę do domu, to się ogolę" - pomyślałam, dotykając swojej długiej brody. Pociąg bujał nas jednostajnie, a my patrzyliśmy na siebie: kobiety zmienione w mężczyzn, mężczyźni zmienieni w kobiety. I tuż przed przebudzeniem przypomniał mi się ten dowcip: "Po cośmy te żaby jedli?" "
"Po lewej stronie przy korytarzu usiadł mężczyzna w średnim wieku. Na środkowym miejscu siedział starszy pan, uroczysty, jakby jazda pociągiem była swojego rodzaju świętem. Przy oknie natomiast kręcił się nerwowo młody człowiek. Po drugiej stronie przy korytarzu siedziała kobieta z maleńkim dzieckiem, koło niej dziewczyna w dżinsach. Ja przytuliłam się do okna. Od razu zauważyłam, że siedzimy naprzeciwko siebie: mężczyźni i kobiety.
Najstarszy dowcip, jaki znam, brzmi tak: dwóch chłopców idzie po łące, jeden z nich mówi do drugiego: "Jak zjesz żabę, to ci dam dziesięć złotych". Chłopak przemaga się i zjada żabę, po kilku krokach mówi do kolegi: "Wiesz co? Jak teraz ty zjesz żabę, to ci oddam te dziesięć złotych". Chłopak przemaga się i też zjada żabę. Idą, idą, czują się coraz gorzej, pierwszy ma w kieszeni swoje dziesięć złotych, wreszcie mówi do drugiego: "Ty... właściwie po cośmy te żaby jedli?".
Ten dowcip przypomniał mi się pod koniec podróży, ale niech posłuży jako wstęp. Początkiem będzie krótki opis moich współpasażerów. Po lewej stronie przy korytarzu usiadł mężczyzna w średnim wieku. Od razu wziął się do czytania gazety. Na środkowym miejscu siedział starszy pan, uroczysty, jakby jazda pociągiem była swojego rodzaju świętem. Przy oknie natomiast kręcił się nerwowo młody człowiek. Po drugiej stronie przy korytarzu siedziała kobieta z maleńkim dzieckiem, koło niej dziewczyna w dżinsach. Ja przytuliłam się do okna. Od razu zauważyłam, że siedzimynaprzeciwko siebie: mężczyźni i kobiety. Szczególnie jednak dało się to odczuć, kiedy młoda matka rozpięła bluzkę i zaczęła karmić niemowlę. Starszy pan zrobił się purpurowy, a dziewczyna obok mnie mruknęła.
- Ma pan jakiś problem? - mężczyzna w średnim wieku oderwał się od gazety. - A ja właśnie czytam o tym, że niektóre kobiety chciałyby tak nas przerobić, żebyśmy karmili.
- Przepraszam... nie zrozumiałem... - starszy pan zmienił kolor z purpury na szary.
- Poważnie. Kobitka pisze, że przy dobrych chęciach medycyny można by z nas wycisnąć pokarm - mężczyzna parsknął śmiechem i klepnął się po udzie.
- No pewnie, że można, tylko wam się nie chce - dziewczyna wyciągnęła nogi i spojrzała prowokująco na siedzących po przeciwnej stronie. Starszy pan spojrzał na mnie z nadzieją, ale nie miałam dla niego dobrych wiadomości.
- Tak. Ja też o tym czytałam. Przy odpowiedniej terapii hormonalnej wszystko jest możliwe - powiedziałam.
- Ale... po co? - kobieta z niemowlęciem przy piersi wyglądała na przerażoną.
- Żeby kobietę odciążyć - dziewczyna spojrzała na mnie porozumiewawczo, ale odwróciłam się w stronę okna.
- Ja nie dam dziecka... karmienie jest cudowne - kobieta przycisnęła niemowlę do piersi i cicho syknęła z bólu..
- Ma pani to wpojone kulturowo. Boi się pani przyznać, że to męka. Że dziecko panią gryzie. Mam rację? - dziewczyna zwróciła się do mnie.
- O ile pamiętam, gryzie. I to jest męka. Ale cudowna - powiedziałam.
- A ja uważam, że mężczyźni powinni nawet rodzić. I że to jest możliwe. Tu się przytnie, tam się wytnie, i niech się męczą - powiedziała dziewczyna podniesionym głosem.
- I one to zrobią - syknął spod okna chłopak. - Baby to straszna siła.
- Ja bym tam wolał raz urodzić niż się codziennie golić - mruknął mężczyzna znad gazety.
- Proszę bardzo - kobieta z dzieckiem spojrzała na niego z nienawiścią. - Już to widzę. Zamieńmy się.
W przedziale zrobiło się cicho, a my patrzyliśmy na siebie. Starszy pan skulił się ze strachu, mężczyzna wtulił głowę w płaszcz, chłopak gwizdał nerwowo.
Pociąg bujał nas jednostajnie, wjeżdżając w ciemny tunel, a ja zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam płacz dziecka. Naprzeciwko mnie mężczyzna wtulony w płaszcz karmił niemowlę. Po chwili konduktor przyniósł pozostałym panom ich dzieci, a oni przycisnęli je do piersi.
- Terapia hormonalna - powiedzieli chórem.
Spojrzałam na kobiety siedzące obok. Miały wielkie, czarne wąsy.
"Jak tylko przyjdę do domu, to się ogolę" - pomyślałam, dotykając swojej długiej brody. Pociąg bujał nas jednostajnie, a my patrzyliśmy na siebie: kobiety zmienione w mężczyzn, mężczyźni zmienieni w kobiety. I tuż przed przebudzeniem przypomniał mi się ten dowcip: "Po cośmy te żaby jedli?" "
Dodaj komentarz