bo ja to przesadzam...
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----
cos zmienili na glownej i trzeba dluzszy szlaczek???
*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
jak zwykle zreszta.
normalka taka. poza tym jestem tajemnicza bo nie powiem... ale czy wazne jest tak naprawde CO sie ma wydarzyc? czy nie wazniejsze jest to JAK do tego podchodzimy i JAK MOCNO to przezywamy? JAK BARDZO sie tym stresujemy? i JAK BARDZO to wplywa na nasz byt.. na codzienne zycie, na codzienne zmagania... jesli bym powiedziala jasno i wyraznie o co chodzi, to podejrzewam ze 90% z czytajacych pukaloby sie po glowie mowiac: no tak, oszalala po prostu. no wariatka kompletna. no. sie cieszyc powinna a nie panikowac...
a ja wcale nie mowie ze nie. tzn ze nie wariatka. tak w ogole.
rozne etapy w zyciu czlowiek przechodzi. i takie w ktorych ufa wszystkim do naiwnosci... wtedy przewaznie sie zgarnia najwieksze baty po gebie... a sa i takie kiedy sie wydaje ze to co i jak przezywa to paranoja jakas, kwalifikujaca czlowieka do psychiatryka. conajmniej... bo takim pryszczem sie w depresje wpedzac? a przynajmniej w histeryczna hustawke nastrojow (o ile takie cos istnieje naprawde a nie tylko w moim slowniku...?)...
tak wiec stoje o tydzien przed tym nie-dokonca-znanym... przed tym czyms co moze uskrzydlic a moze podciac watpliwej jakosci skrzydla paletajace sie rozpaczliwie gdzies w okolicach ramion...
w pewnym sensie kawalek zycia trzeba bedzie zaczynac od nowa... cale szczescie ze MS przy boku... on moim, ja jego... i Grzdyle Dwa...
Dodaj komentarz