calkiem milo...
...spedzilismy weekend. tzn ja milo, Moje Szczescie troche bardziej pracowicie. stwierdzil ze chce w sobote pomoc Bratu ktory to remontuje dom (pod nieobecnosc zonki i dzieciakow - fajny maz co? zeby nie bylo - zona o tym wie!) wiec kilka godzin w sobote mu pomagal:) natomiast ja sobie siedzialam z Ciociami i Wujkami w sadzie, patrzac jak im "byznes kwitnie" - ludziska sobie rwali owocki i z koszyczkami podchodzili i placili:) pogadalam sobie rowniez z moja Kuzynka, ktora to ma 11-miesieczne dzieciatko i wlasnie sie okazalo ze jest w ciazy... :) pozniej Moje Szczescie ze swoim Bratem przyjechali, posiedzielismy chwilke i wyruszylismy w dalsza droge - odwiedziec Rodzicow Mojego Szczescia:) i w ten oto mily calkiem i spokojny sposob minela nam sobota. w niedziele troche urwania glowy jako ze bawilismy sie w nianczenie dwoch dzieciakow : 3- i 5- latkow. nie bylo tak zle ( szczegoly TUTAJ ). nastepnie rodzice tychze ( kolejny Brat Mojego Szczescia pluz zona ) zaprosili nas na obiadek do restauracji, w ramach: 1)."zadoscuczynienia za wszelkie krzywdy poniesione przez nas na ciele, umysle i dobytku spowodowane przez ich pociechy", 2). prezentu urodzinowego Mojego Szczescia. po tym obiadku w restauracji okazalo sie ze jednak ja sie do restauracji nie nadajem aktualnie. porcje som za duze. paradoksalnie - mimo ze jem duzo nie moge zjesc calej porcji na raz, ze wgledu na zwiekszajace sie rozmiary Najmlodszego Ludzika, i przygniatanie mojego wlasnego zolondka przez Wspomnianego:P
wiec w sumie sobie weekend przeszedl calkiem milusio o!
Dodaj komentarz