chyba trzeba byc zdrowo stuknietym...
zeby sprzatac toaletke (w sensie mebla, nie mowie zdrobniale o wychodku!) do godziny 1:30 w nocy... no ale jak sie jej gruntownie nie sprzatalo przez... w morde... dobre 5 lat, to chyba cos tlumaczy... fakt ze wariata trzeba, zeby wiecznie niewyspanym chodzac samemu sobie takie cos zafundowac... ale cos za cos tak? w efekcie sprzatania zyskalam dostep do szafki z "bizuteria", kosmetyczki itepe. odkrylam tez perfumowany balsam do ciala ktory sie wkrotce przeterminuje (no bez przesady, jeszcze 4 miesiace... moze zuzyje?) MS bedzie cierpial, ale trudno sie mowi! czego sie nie robi z milosci! (cierpienie bedzie polegalo na wdychaniu zapachu. no chyba ze bedzie przebywal w odrebnym pomieszczeniu co jest awykonalne :P ). tak wiec dumna i blada moge sobie pojsc spac o!
taka refleksja... dobrze ze czasem goscie przyjezdzaja... przynajmniej przeprowadzi sie gruntowniejsze porzadki :P (goscie - Bratowa Mojego Szczescia z Corka, beda w sobote opiekowac sie Grzdylami, podczas gdy My pojedziemy na wesele... nie denerwowac mnie zdziwieniami typu: "coo??? w Wielkim Poscie??? bo juz to przerobilam i nie wracam!)
a na sam koniec - komplement (watpliwy troche chyba) jaki uslyszalam od Wlasnej Cory:
"Mama, you look like a konik. Can I hop on your back?"/Mama, wygladasz jak konik. moge ci wskoczyc na plecy?"
no. bez komentarza :P
Dodaj komentarz