coby troszke pozytywniej jakos...
... zakonczylam akcje
"odchudzanie" :) przypadkowo rozpoczeta w lipcu 2009, slynna operacja
usuniecia osemek ;) melduje poslusznie ze osiagnelam efekt taki, jakiego w
najbardziej bezczelnych marzeniach sie nie spodziewalam osiagnac. mianowicie wage
rodem z ogolniaka/pierwszego roku studiow... poszlo w dol okolo 18kg. wage
zamierzam utrzymac. bo dobrze mi z tym brakiem tluszczu, brakiem oponek
michelin, brakiem tych "love handles" czy "muffin tops" :)
ze idealnie nie jest to ja wiem,
skora po dwojce dzieciakow sie naciagnela baaaardzo ladnie w okolicach pepka,
aktualnie jest zmarszczona brzydka i w ogole be. do tego posiadam 3 blizny po
laparoskopii. no i co z tego? :P ze tak powiem: zwisa mi to. i to doslownie :P
i bardzo prosze mnie nie straszyc
jojem i innymi takimi. wykluczam taka ewentualnosc i tyle. o :P i niech jojo
spada na bambus banany prostowac o.
i... poki co to jedyny pozytywny
element jaki zauwazam obok sie... bo Wieksza pyskuje dalej, Mniejszy sie
ostatnio zasmarczyl... MS wykancza piwnice... Siostrzyca miala znow gorszy
dzien i... no...
ale przeciez w koncu musi byc
lepiej prawda...??
moze sama wyprobuje ;p
A teraz kochana zdradz sposob na pozbycie sie zbednych kg:P z checia skorzystam ;-)
Dodaj komentarz