codziennosc...
nie wiem czy to takie chwilowe, ale dzisiaj jest lepiej. ze mna bo Oliwka ma marude wlaczona od wczoraj. i nie wiem czym sie ja wylacza:) nie rozgryzlam jeszcze wszelkich wlacznikow i wylacznikow mojej coreczki:)
a ja - obudzilam sie bez bolu w zoladku a tylko z uczuciem wscieklego glodu - calkiem normalne to biorac pod uwage fakt, ze 13 godzin nie jadlam... (ostatni posilek wczoraj o 19, wiec dzisiaj o 8 rano juz ciut-ciut...) zjadlam cosik na sniadanko, zapilam dwoma kubkami herbaty i nie bylo zle... potem 2 suche kromalki pieczywa chrupkiego, zapite sokiem jablkowo-mietowym, potem 2 kromki chleba (graham) z "smarownym" serkiem, szynka i pomidorkiem, zapite kubkiem herbaty, potem szklanka wody... ech... czego to czlowiek nie zrobi zeby tylko zapobiec bolowi... no chyba ze masochista...
oby tak dalej... dzisiaj jakos sie optymistycznie nastroilam do tego wszystkiego... mam andzieje ze nie przedwczesnie:)))
Dodaj komentarz