czwartek.
no i juz. w czwartek. i bedzie spokoj. najlepiej tak z zaskoczenia. nie ma czasu sie za mocno martwic. czwartek jest juz pojutrze. pojutrze pozbede sie tego swinstwa ktore nie daje mi normalnie funkcjonowac. no oczywiscie o kamieniach w woreczku zolciowym pisze. dzisiaj w nocy kolejny atak chcial przyjsc. jak zwykle - zrobilo mi sie upiornie zimno, dreszcze... o nie! - pomyslalam sobie - i poprosilam o "lekarstwo" z przepisu mojego taty. czyli o kieliszek wodki. najsmieszniejsze jest to ze... pomoglo. zasnelam martwym bykiem i spalam do ok 4:30. wtedy bowiem sie Oliwce zachcialo gadac.
zastanawiam sie jak to jest pod narkoza. czy cos sie sni? jakies koszmary czy jak? i w ogole... jak to bedzie jak sie zbudze...
boje sie...
w kazdym bardz razie - czwartek nalezy miec w szanownej pamieci i zmowic zdrowaske. dziekuje za uwage.
Dodaj komentarz