czwarty...
tak jest, to juz czwarty dzien od naprawy a lodowka zyje. i to nawet calkiem normalnie. wczoraj zrobilismy jakies zakupy nawet. mam nadzieje ze nie wywinie nam teraz numeru i ze juz sobie bedzie chodzic o!
a ja jestem wprost KOSZMARNIE zmeczona. do tego stopnia ze siedze i klikam i tylko mam nadzieje ze to wszystko bedzie mialo jakis sens. dzieciaki drzemkuja (no ok, Mniejszy drzemkuje, Wieksza jeszcze walczy) i tak sobie mysle ze zadrzemkuje sobie i ja...
wczoraj bylismy na urodzinach Siostrzenicy Mojego Szczescia. i tam sie nalatalam za grzdylami... gospodarstwo duze i nieogrodzone, do tego basen i rzeczka... dziekuje pieknie. tak sie zmeczylam (MS tez zreszta) ze po przyjezdzie do domu padlismy momentalnie... i widze cos ze jeszcze mi to padniecie nei przeszlo...
Dodaj komentarz