czyzby czyzyk???
jakby co to ja szeptem tak pociuchutku... : Wieksza wczoraj RAZ powiedziala: Mama I want to go siusiu(Mama ja chce siusiu). zdebialam. ale ide po nocnik. patrze po nogach (jej) - sucho. hmmm... sadzam. SIUSIA! szok! jajko z niespodzianka oczywiscie - jak najbardziej. niespodzianka sie jej nie podobala, ale nic to. W NOCY(3:58 dokladnie byla, sprawdzilam!) Mama, I want to go siusiu! (przyszla do mojego lozka i mi powiedziala) lece wiec wpol przytomna (probowalam MS zmobilizowac ale pomruczal tylko i sie odwrocil na drugi bok...) - Wieksza juz czeka kolo kibelka. sadzam - no i prosze bardzo! tadam!! "Jajko bedzie?" "bedzie sloneczko, ale rano dobrze?" "dobrze" rano zapomnialam, dostala kolo poludnia. zwlaszcza ze bez protestu usiadla i ZROBILA siusiu i kupe! (nie zawolala, ale spokojnie siadla jak poprosilam) I KOLO 15 znowu: Mama I want to go siusiu! sadzam. historia jak z wczoraj!!! jajko z niespodzianka oczywiscie. w trosce o linie Wiekszej (tak tak, moje "malenstwo" przy wzroscie 105cm wazy 21kg!!!) - ja zjadam polowe (a kto zadba o moja linie???) a druga polowe Wieksza. no i za okolo 2 godziny pytam: moze chcesz siusiu? tak!-odpowiada moja Cora. zwykle takie "tak" znaczylo ze juz siusiu w pieluszce jest... nie tym razem!!! jajka niespodziankowego tym razem nie bylo bo NIE ZAWOLALA. ale zostala pochwalona i nagrodzona naklejka:) no jak tak dalej bedzie... to chyba sie poplacze!!! tym razem z radosci.
a zeby mi tak slodko nie bylo - wczoraj po tym slicznym zawolanym siusiu, za jakies poltorej godziny Wieksza zrobila kaluze na srodku kuchni. najgorsze to ze nie powiedziala ani slowa, i poszlam tam ze spoznionym zaplonem - jak Mniejszy tez tam poszedl i zaczal wydawac okrzyki (piski) radosci... "podejrzane!" pomyslalam, wstalam z kanapy (na ktora opadlam prawie ze bez sil po kilkugodzinnym lataniu w te i nazad). co tam zastalam to az sie wzdrygam z opisem, co wrazliwsi by mogli nie zdzierzyc... dosc powiedziec, ze Mniejszemu BAAAAAARDZO sie ta kaluza spodobala... zlapalam Mniejszego najpierw, Wiekszej nakazalam stac w jednym miejscu, i zaczelam czyszczenie... wrrrr...
no i tak w ogole to Wieksza zalapala jakies swinstwo - kaszle, smara sie bez pamieci... no. Mniejszy kaszle jeszcze odrobine, wysypke jakas dziwna posiada juz ciort wie jak dlugo, poltorej tygodnia temu byla, akurat bylismy u lekarza, stwierdzil ze to po wirusowce, zaszczepil Mniejszego i wysypka jakby "zintensywniala" jesli takie slowo istnieje w ogole. teraz nie jest juz taka intensywna, ale nie moge powiedziec ze sobie poszla...
co do "sobie poszla" to ja wlasnie dzisiaj "sobie poszlam" na ekspresowe zakupy. pojechalam do handlowego molocha, w ktorym mialam "zalatwic" bank, smoczki (Mniejszy zuzywa w STRASZNYM tempie!) i czajnik (bo sie nam gwizdek spsul. no czajnik juz prawie 5letni wiec i tak sporo przezyl :o) ). "zalatwilam" bank w polowie, wlecialam do taniego sklepu z badziewkiem, kupilam worek do doczepienia do wozka, oblecialam wszystkie mozliwe sklepy (a chala, nieprawda bo jeden mi zostal i w tym dopiero momencie sobie o nim przypomnialam, a by to @#$%&!!!) - czajnikow albo niet albo piorunsko drogie, kupilam smoczki i puzzle 15kawalkow z Dora dla Wiekszej (moze bedzie miala na wyjazdy gdziekolwiek). ufff. w biegu jeszcze zjadlam TWIXa (poczwornego, no tak, przeciez biegajac traci sie kalorie to nadrobic trzeba nie? no!) i zczailam portfel na prezent dla Mojej Siostry (na Mikolaja lub costam). tylko musze z nia skonsultowac bo niebieski... hmmm.
to latanie mnie zmeczylo ale ... ech jak mi to potrzebne bylo!!!!!!
fotograficznie sie wyzywam ciagle na moim krzaczorku rozy (przed drzwiami wejsciowymi sobie rosnie:) )...
Dodaj komentarz