jestem okropna.
a wyszlo to na jaw na wczorajszych urodzinkach bratanicy Mojego Szczescia... niespodziewanie zrobil sie upal. nie wzielam dla Oliwki ubranek na taki upal! oczywiscie wszystkie "dobre dusze" nie omieszkaly mi powiedziec ze Oliwce to "chyba" jest za goraco... po czym braly ja na rece, sadzaly na trawie (niewazne ze ja moze sobie nie zycze zeby ona siedziala na golej trawie!), oczywiscie w pelnym slonku... nie wiem - zeby mi udowodnic ze jej goraco? zeby sie pocila jeszcze bardziej??? trafia mnie! albo sytuacja czwartkowa - dzien po przyjezdzie. Oliwka miala pomieszanie dnia z noca, nie wiedziala kiedy spac itepe, w koncu zasnela, wiec niose ja i od progu mowimy: ciiiiiii, Oliwka dopiero zasnela. jasne. jeszcze tylko ich rozsierdzilismy bardziej - teksty typu:a co bedzie w nocy robic (niewazne ze to juz byla 20!), jak sie teraz obudzi to przespi lepiej nocke, a ja moje tez musialam nie raz budzic, a tak w ogole to nie chcemy jej ogladac spiacej... opadaja rece. moze to ja jestem jakas przewrazliwiona, ale uwazam ze nie mam obowiazku postepowac tak samo jak ktos. i taki argument jak: bo moje dzieci... ja moje dzieci... itepe - nie trafia do mnie! co z tego ze czyjes dzieci, czy ktos swoje dzieci! czy ja nie mam prawa miec swojego zdania??? czy ja musze postepowac jak wszyscy???
jestem wredna. i juz mi chyba tak zostanie.
Dodaj komentarz