kisielek... no miedzy innymi.
taaa... we wtorek bylam u laryngologa. jakis taki mily byl nawet, az sie zdziwilam, bo u tego samego laryngologa bylam swego czasu i az taki mily mi sie wtedy nie wydawal... pamietam go bo kazal pic kisielek... tym razem nastawiona bylam walnac go w leb jak mi wyskoczy z kisielkiem! przepisal antybiotyk, no i oczywiscie: "a tak wieczorkiem to prosze sobie kisielek... " ale nie walnelam (chociaz kurdupelek, to jednak facet, moglby sie odwinac nie?)
a ja po prostu prosze panstwa mam kisielku dosc. jak lubie - tak juz nie mogiem! od niedzieli tak sobie popijam!!! a glos jak skrzypial tak skrzypi... tzn teraz przynajmniej skrzypi, a wczesniej guzik, jeszcze wczoraj rano ze mnie sie wydobywal jedynie przeuroczy szept. seksownie tak nawet, hihihihi. dzisiaj od rana kwicze.
az dziw ze Oliwka na moj widok nie placze jak ja jej takim skrzypieniem oznajmiam czas na zupke na ten przyklad. w ogole to nasze malenstwo nadwyraz dzielne jest, usmiecha sie szeroko do rozmaitych ludzikow ktorych widzi pierwszy raz na oczka, wyciaga raczki do Babci i Dziadka (co do Dziadka to szczegolnie mu sie podoba, bo jak tylko Oliwka go zoabczy to od razu strzela usmiech numer 1 - taaaaaki szeroooooooki). a mnie oczy jak spodki. bo przeciez plakalo toto jak tylko obca twarzyczke zobaczylo - jeszcze ze 2 miesiace temu!!!
nasza opiekunka od kroolisia napisala znowu - wyslala zdjecia. az siem wzruszylam... az mi glupio ale ja naprawde tesknie za Lakusiem...
Dodaj komentarz