lubie takie dni...
... leniwe. kiedy nie trzeba nic
a mozna co sie chce... kiedy dzieciaki sie bawia fajnie ze soba (aktualnie
robia „craft" czyli cos wyklejaja, wycinaja, obcinaja itepe ;) ) a ja sobie z
kubkiem herbaty czy kawy moge usiasc czy to przy komputerze czy przy ksiazce i
usmiechajac sie do siebie - przysluchiwac sie ich dialogom...
...MS polozyl sie "Honey, just for five minutes, I don't know why I'm
so tired...?" no coz, ja akurat
wiem... codziennie wychodzi przed 8 rano, wraca o 18:30... uzera sie z rozmaitymi indywiduami,
jest w trakcie przystosowywania sie do nowych obowiazkow bo sie mu praca lekko
zmienila (przekwalifikowal sie ze tak powiem), multum zajec... wraca do domu,
zjada obiadokolacje i... siada na dywanie z dzeiciakami i sie bawi przez 30-60
minut. pozniej razem kladziemy grzdyle spac, a jeszcze pozniej niekiedy schodzi
do piwnicy bo remont tam robimy... weekendy grzebane w piwnicy... moj MS...
...a dzis dostalam male srebrne
serduszko. doskonale jarmarczne jak by powiedziala moja ulubiona pisarka ;)
srebrne dwa zlaczone serduszka, wysadzane cyrkoniami. na lancuszku... :)
sliczne i tyle. o. oraz zeby nie bylo do konca jarmarcznie - pendrive ;) i
duzego buziaka... dzieciaczkom wczoraj pomoglam zrobic walentynki - dla
Taty, siebie nawzajem i dla Mamy... (no coz, taki los mamy, ze sama sobie
walentynke musi zrobic jak chce od dzieci dostac ;) ) Slodziaki moje dwa...
dostaly po wielgasnej podusio-maskotce, Biedrona dla Wiekszej, Zaba dla
Mniejszego... cudnie sie bawia nimi (poki co...)
...cudne, spokojne, radosne
dni... do uwiecznienia...
Dodaj komentarz