natchnienie... ???
cos mnie tak wzielo na te moje stare wiersze... czytam i czytam...
kiedys mi sie wydawalo ze za kilka lat bede sie z nich smiala... ale to nie tak. wcale sie nie smieje. one sa takie jakies...prawdziwe.. nie wiem...
zastanawiam sie jak to sie dzieje ze teraz tak ciezko o natchnienie... w moim przypadku... to znaczy nie tak... w zasadzie natchnienie jest... a moze to nie antchnienie... w kazdym badz razie takie cos w srodku siedzi... i tak neka... czasem wrecz boli... zawsze wtedy bralam kawalek kartki i cos do pisania... pisalam i pomagalo. teraz nie moge... moze jestem zbyt szczesliwa:) nawet jak pisze to mi sie to nie podoba... dre lub skreslam...
ciagle jeszcze jednak mam nadzieje... ze bedzie taki dzien kiedy bede mogla pisac pisac pisac... ze bede potrafila przelac na czysta kartke to co czuje... i ze bedzie to cos wspanialego... dzielo bez jednego skreslenia... nadzieja... marzenie... wierze ze przyjdzie taki dzien...
Dodaj komentarz