nie mam nerwow na tytuly...
dzien, ktory jako jeden z nielicznych w moim zyciu - jednym slowem sie da podsumowac. n e r w o w k a.
najpierw Wieksza na przeglad do Doktorka M. dowiedzialam sie ze Wieksza jest jednak proporcjonalna i miesci sie w normie. wagowo znaczysie. do wzrostu swojego - jest okidoki. no to uff. szczepionka, kilka lez, lizak. ktorego zjadla od razu prawie. zanim sie obejrzalam - na patyczku zostal nedzny kikutek. nie zdazylam zareagowac nawet. i to po mnie odziedziczyc musi?? kazda ceche niepozytywna musi ode mnie wziac, przemnozyc przez 10 i spowrotem we mnie nia rzucic??
niesprawiedliwa jestem. wiem. i wredna tez. wiem. ale nerwy mi juz dzisiaj puszczaly... od 15. najpierw wycie ze chce grac na komputerze, potem wycie ze nie bedzie TV, potem wycie ze costam. potem przepychanki z Mniejszym... wszystko mi na nerwy... ja wiem ze ona tak nie celowo... mnie nie denerwuje to ze oni sie tluka. mnie z rownowagi wyprowadza to ze 1000 razy mowie : nie ciagnij go , nie popychaj, nie puszczaj mu baniek mydlanych w oczy... i co z tego ze ja mowie?? to tak fajnie sie czyta na pewno, ale trzeba przy tym byc. i jak mi kto powie ze przeciez nic niebezpiecznego sie nie dzieje, to ja bardzo prosze: Mniejszy w samochodziku typu bezpodlogowego z napedem noznym, nie rozgryzl go jeszcze do konca, bo i trudno jest nim po trawie jechac. Wieksza pcha samochodzik razem z Mniejszym w srodku. fajnie, tak?? taaaaa. tylko ze Mniejszy moze akurat nie nadazyc z nozkami i je postawic na trawie wtedy kiedy Wieksza akurat go popchnie. skutek?? polamane nogi.
Mniejszy jest indywidualista. czyms sie zajmie i w nosie ma ze Wieksza akurat ma jakis pomysl na zabawe. no to trzeba podejsc do niego i go szarpac za rekawy??
i tak dalej i tak dalej... wieczorem zakupy... taaaaaaaaaa.... ja wiem ze Wieksza juz zmeczona byla, ale takiej histerii u niej to jeszcze jednak nie widzialam... w sklepie z torbami i walizami dorwala takie cos taki walizkoplecak - nie powiem, fajny, tylko z lekksza przydrogi - dla siebie to wynalazla. i tak, ja wiem ze ja jej chce takie cos kupic, zeby miala na kolejny Wielki Wyjazd... ale nie w tej chwili, i nie tak od razu... no wiec oczywiscie histeria - bo ja chceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! brrrr... Mniejszy w tym czasie siedzial w wozku i zajmowal sie znikopisem (a'propos - Nobla temu ktory to wymyslil! najgelniajniejsza zabawka na podroz. dzieciaki dostaly takie na droge i mimo ze podroz 8 godzin w samochodzie - caly ten czas mialy co robic :) ) w kolejnym sklepie - buty. kupowalismy dla MS i Wiekszej. no wiec oczywiscie Wieksza nie chce tych ktore my chcemy, a chce takie, ktore kompletnie niepraktyczne i bezsensowne sa. obiektywnie rzecz ujmujac. bo przeciez 4latka to jest jednak dziecko i ja akurat klapek jej kupowac nie bede, bo ona i w sandalkach sie potyka o byle co! wiec wrzask przy przymierzaniu oczywiscie... i nie wiem czy wiedziona wrodzona mi zlosliwoscia czy czym - kupilam jej ksiazeczke, ktorej jej NIE DALAM. zeby jej pokazac ze nie podoba mi sie to zachowanie i ze ja i ksiazeczka poczekamy az sie Wieksza laskawie zdecyduje zachowywac grzecznie.
a tak na marginesie: probuje odzwyczajac maluchy od calodziennego ogladania TV. i mnie tu nie ochac i achac i sie zastanawiac jaka to ja matka jestem ze tyle moje dzieci ogladaja. ogladaja albo nie - Mniejszy wmiedzyczasie odstawia skomplikowane cwiczenia akrobatyczne i sie bawi czympopadnie. Wieksza w miedzyczasie rysuje i robi rozmaite inne rzeczy. tyle ze sie przyzwyczaili ze TV jest wlaczony. a blad. wiec ciagle duzo ogladaja, ale wylaczam na 2-3 godziny po poludniu... i jest tak. rano 2 godziny wlaczone, potem spacerek potem costam, drzemka w sumie 4 godziny TV off. potem ze 2 godziny wlaczony i znowu 2-3 godziny off. i nie jest zle. tzn jeszcze zyjemy...
a dodatkowo wnerwiona bylam z bardzo prozaicznego powodu: musialam wyrzucic 2 buteleczki lakieru do paznokci - wcale nie taniego - ktory bardzo lubilam... i jakostak mam wrazenie jakobym sie wcale nim nie nacieszyla... wrr.
no i do tego dodac nalezy czas kiedy to chcialam cokolwiek w kuchni zrobic, a dzieciaki byly na ogrodku i sie okazalo ze srednio co 5 minut wyskakiwalam z wrzaskiem, bo:
* Wieksza szarpie Mniejszego i ciaga go po trawie
* Mniejszy piaskiem "podlewa" mi ogrodek (@#$%%^!)
* Mniejszy piaskiem zasila trawe...
* Wieksza wspina sie na dach zabawkowego niebieskiego samochodziku, a - Matko Jedyna Kochana - Mniejszy jest w srodku...!!!
* Mniejszy sypie piachem po swoim lbie, zasypujac sobie oczy i spozywajac jakas ilosc tego piachu, krztuszac sie przy tym niemilosiernie
* Mniejszy wyje bo Wieksza go popchnela
* Mniejszy wyje z niewiadomych powodow
* Mniejszy chce do domu
* Mniejszy nie chce do domu
* Wieksza chce lub nie chce j.w.
* Wieksza sypie piachem Mniejszego i vice versa.
* Wieksza podniosla ciezkie ceglowki i zastanawia sie gdzie je rzucic (!!!)
* itp.
ozesz w morde jeza nakrapianego!!!!!!! i ja mam byc spokojna, cierpliwa, radosna i usmiechnieta tak?????????????????
Dodaj komentarz