nie mam sily...
dzisiejszy dzien to chyba kliniczny przypadek dnia do doopy. i to doslownie. sil mi brak juz naprawde...
Wieksza dzisiaj chyba postanowila wyprowadzic mnie ostatecznie z rownowagi i wykopac do wariatkowa... NIE WIERZE w to ze jej tak niechcacy wyszlo... najpierw urzadza piski bo jej wlaczylam nie tego Franklina co ona chciala. wylaczylam calkiem. pisk niesamowity. wydelegowalam z klapsem na 5 minut do kata. drze sie niemilosiernie. po chwili sie uspokaja. stoi w kacie do konca kary. wychodzi, przeprasza... po chwili robi siku w majtki... zachowuje zimna krew, przebieram... po chwili znowu pisk bo costam. mam dosc. wylaczam TV, podgrzewam mleko, ide na gore (akurat 12 godzina, czas na drzemki). Mniejszemu zmieniam pieluche, daje butle w lapke. w miedzyczasie Wieksza robi siku do ubikacji. wraca do lozka, nie chce pieluchy... ide na to i zakladam jej pizamke... blad. spia fajnie przez ok. 2 godziny i to najlepszy punkt dnia...potem juz tylko gorzej... wstaje zasikana. zasikane przescieradlo, lozko, kolderka, pizama oczywiscie tez. wkurzam sie ale tylko stanowczo upominam ze tak sie nie robi... schodzimy na dol, bawi sie ladnie jakimis zabawkami, wlaczam bajke i ide na gore odreagowac... wracam, bo wola mnie ze zrobila siusiu. do nocnika. fajnie. po ok. godzinie zasikane majtki spodnie i skarpetki... przebieram. oczywiscie w miedzyczasie wrzaski, piski, pyskowka, proba rozkazywania mnie co mam robic... kolejne dwie kary - w kacie po 5 minut. wraca Moje Szczescie. jemy obiad, po czym jade do sklepu dac do zrobienia zdjecia z cyfraka. wracam - wyglada na to ze jest dobrze. ze grzecznie... po jakims czasie idziemy na gore klasc grzdyle spac... zmieniam pieluche Mniejszemu, slysze czlapanie Wiekszej... gdzie idziesz?-pytam.. "zrobilam kupe"... w pizamke oczywiscie... dziekuje za uwage. mam dosc...
Nie wiem jak bym to zniosla :) [mam na mysli bycie na Twoim miejscu ;) (nie tydizen bez slodyczy :D)]
choć tylko z boku.
Dodaj komentarz