no tak...
poszlismy do doktorka. oczywiscie pan doktorek ma bardzo oryginalne poglady wg mnie i uparcie ignoruje kwestie zabkowania. nie istnieje dla niego po prostu. bo dzieci to nie ludzie i nie maja prawa czuc bolu czy jaka cholerka? no nic. zbadal. zajrzal w ucho - no tak troszke plynu w uchu jest, ale to nie jest problem... ok. goraczke ma? nie ma? no to szczepimy. szczepienia na 15 miesiecy, ostatnio nie bylo bo mial goraczke. no to dziab w oba ramionka. pierwsze Mniejszy zniosl po mesku. ale drugie to juz za duzo!!! (wiem ze jedna szczepionka na ospe a druga na costam, mam zapisane!) no to teraz mamy goraczke. poszczepienna. aha, a ze placze w nocy??? oj, a kto by sie takim duperelem przejmowal. dzieci placza czasami. o.
szlag mnie jasny (przepraszam ja normalnie nie klne!) nie trafil chyba tylko dlatego ze ogolnie sie slabo dzisiaj czulam i nie mialam sily sie porzadnie zdenerwowac... MS mial jechac oddac krew, ale odwolal. obiadu nie gotuje. lunch mi przeszedl gdzies kolo nosa. MS zamowi pizze. o. i juz.
Dodaj komentarz