reading mode
mi sie wlaczyl. oczywiscie nie zebym kiedykolwiek przestala czytac... no,
moze w czasach wczesnego niemowlectwa Grzdyli... ;) i pozniej, jak mialam dwa
Bable nieduze... ale od jakiegos czasu (2 lat?) wrocilam do czytania. ostatni
ciag zaczal sie ostro bo "Porwaniem" J.Chmielewskiej, potem
"Agrafka" Sowy i "Gosposia prawie do wszystkiego" Szwai.
uff. MS twierdzi zem oszalala. no pewnie ze tak. a czy ja mowie ze nie?
wszystkie trzy dobre ksiazki, wszystkie trzy wciagajace :) i tylko sie
zastanawiam czy lapac od razu za "Fikolki na trzepaku" Kalicinskiej
(tak tak, tej od rozlewiska ;) ) czy sprobowac "Zagrozenie" Tess
Gerritsen (nie czytalam jeszcze nic tej autorki i troche sie jej boje...)... a
jeszcze w zanadrzu zdaje sie mam jakis lekki kryminalek w oryginale... no i
oczywiscie ciagle stertke LMMontgomery :) chyba Fikolki jednak wezma gore...
najgorsze jest to ze jak mnie ksiazka wciaga, to cos lubie pogryzac w
trakcie czytania... pfff... taaa... dobrze to na odchudzanie (;)) raczej nie
robi... :)
cora ma jutro "crazy hair day" w szkole i co ja jej mam na tej
lepetynie wymodzic??? mam tylko nadzieje ze i inne dzieci beda cos mialy
modzone na lbach, bo nie chce zeby moje jako jedyne na kosmite wyszlo :) no! :)
Dodaj komentarz