rozczulila mnie...
niemal do lez... moja corcia... dzisiaj podjelam decyzje ze ide/jade z nimi (Mniejszym i Wieksza) na zakupy i niech sie dzieje co chce. zawsze takie cos przyplacalam zdartym gardlem (wracaj! wracaj natychmiast! nie dotykaj! stluczesz! ile razy cie mam prosic - chodz do mamusi! itede itepe w ten desen) oraz zszarganymi nerwami (jw). a dzis??? zaczela swoje zakupy w wozku... potem sobie zazyczyla wyjsc - pobiegala ciutke. nastepnie zlapala Mniejszego za raczke i tak sobie szla! wiekszosc czasu!!!!! oczywiscie ze kilka razy probowala sobie pojsc - wtedy powiedzialam jej: ok, mama sobie idzie, a ty jak chcesz! i lekko sie schowalam (tak by widziec gdzie jest). wtedy leciala do mnie z krzykiem: "wait! wait for me!" ("czekaj!czekaj na mnie!"). nigdy wczesniej to nie dzialalo, a dzis - o prosze jak ladnie!
Mniejszy jest bardzo marudny. nie da mi odejsc od siebie na krok i to jeszcze najlepiej zebym caly czas go trzymala na rekach lub kolanach. stawiam na zeby - trzebaby go widziec jak zaciska zeby i zgrzyta nimi albo z wsciekloscia zagryza szmatke tudziez gryzaczek... zal mi go, ale co zrobic??? chyba sie w sobote przejade do lekarza i mu wszystko powiem. najwyzej znowu sie mnie spyta czemu mu zawracam glowe zdrowym dzieckiem... ja naprawde nie uwazam zeby to bylo normalne - zeby dziecko zasnelo, pospalo 15 minut i budzilo sie z krzykiem!!! i tak w kolko : zasypianie i krzyk i zasypianie i krzyk... ech...
Dodaj komentarz