usilowanie...
taaaak. usiluje sie mianowicie pakowac. wychodzi mi to miernie - efekt - wywalona polowa zawartosc szafek/szuflad/szaf na lozku. na mojej polowie lozka sie zmiescilam - sukces. piora sie jeszcze rozne niezbednosci. o sorki. moje sie susza, a piora sie Oliwki. przerzucilam jeszcze raz pudlo w ktorym Oliwka ma ciuszki po Dziecku Kumpla Mojego Szczescia. wydlubalam rozne fajnistosci na teraz i na zaraz i na jeszcze troche. Szczescie sie spakuje sam. ja siem w jego styl nie wtracam. no czasami tylko - jak sie pyta. ogolnie nie mam zastrzezen - teraz, bo przed slubem to roznie:) zwykle jednak sie pyta czy nie mam nic przeciwko temu zeby zalozyl cosiktam. lub sie pyta co ma zalozyc. (oczywiscie to przed jakims wyjsciem do kogos na kawo-herbato-ciastko-obiado-cosjeszcze) ja mowie a on i tak sie ubierze po swojemu. i jest ok. jeszcze jedno pranie - kolorow. nie wiem jakie kurtki mam wziac. przeciez to wszystkie pory roku mozna bedzie spotkac...
i mam dosc. na pewno i tak czegos zapomne. pewnie pojdziemy spac nad ranem, zeby sie obudzic niewyspani po 3-4 godzinach snu...
niecierpie sie pakowac. nawet jesli jest to pakowanie sie w dobrym celu - wiem ze czeka mnie calkiem pokazny kawalek czasu spedzony z Moimi Kochanymi. to nie zmienia faktu ze nie lubie.
musze sie napic kawy...
Dodaj komentarz