w wieeeeeeeeeeeelkim skrocie...
normalnie od neta odwyklam czy cos? szok. a tak serio - te wakacje nas w zasadzie zmeczyly bardziej niz zrelaksowaly, ale to inny rodzaj zmeczenia, raczej z tych, ktore sie potem milo wspomina :)
w olbrzymim skrocie i na goraco:
mieszkalismy sobie w luksusach - dwa "apartamenty" z sypialnia, lazienka, living-roomem i kuchnia kazde, polaczone drzwiami (mielismy miec 2 sypialnie ale akurat nie mieli no to nam tak dali...), widoczek z okna na jezioro i las - sliczny :), miasteczko w zasadzie w gorach acz niskich raczej, zima kroluja tam narty. latem -plaze i jeziora. okolice sliczne, takiej ilosci lasow to w zyciu nie widzialam w jednym kawalku.
dwa wypady do M. - miasto wielkie, ale wcale mi do gustu nie przypadlo. wielkie potezne i piekne na pewno. ale ... jak WArszawa - wszystko od wszystkiego daleko... bloki ze schodami na zewnatrz. ja dziekuje pieknie, na pierwsze pietro moze i tak bym wlazla ale na 2 i 3 - wykluczone. krecone metalowe schody. brrr.
okoliczne miasteczka - bardzo ladne. restauracyjki - jakie by nie byly malenkie - niesamowicie zadbane. szyldy na zewnatrz - cudenka, pozlacane literki itepe itede. odnowione i odrestaurowane stare stacyjki kolejowe... w innym miasteczku Kalwaria... do Zebrzydowskiej jej daleko, ale... no wlasnie. cos w sobie mialo miejsce... porosniete fiolkami i dzikimi poziomkami...
w innym miejscu - pol miasteczka wybudowane przez jedna firme wypoczynkowa. kolorowo, wesolo, wyciag narciarski wyrusza spod czegos ratuszopodobnego. nieczynny oczywiscie :)
kominek to dosc fajna sprawa - dostalismy dwa kawalki takie specjalne do spalenia - to nie drewno bylo, bo drewna nie wolno, ale takie cos co bezpiecznie sie spala i nie zaczadza kominow :) - ogien z tego byl prawdziwy, nie udawany :) Mniejszy sie patrzyl jak zaczarowany :)
w M. poszlismy do takiego czegos gdzie byly zwierzatka. nie zoo. to takie zadaszone bylo. 5 razy sie zmienialo klimat przechodzac z pomieszczenia do pomieszczenia. Wieksza ze wszystkich zwierzatek obecnych tam chciala zobaczyc kaczki... no to zobaczyla. i jak nurkuja i jak plywaja i jak laduja w wodzie :) Mnieszego oczarowaly pingwiny, zwlaszcza jak jeden podplynal tak calkiem calkiem bliziutko (one byly jakby w wielkim akwarium) - narobil pisku tak ze wycieczke szkolna uciszyl :) (Mniejszy nie pingwin oczywiscie!)
i tak dalej i tak dalej... dlugo by pisac:) ale trzeba bylo wracac. wracalismy troszke bardziej okrezna droga bo chcialam zobaczyc O. i tutaj mnie spotkalo bardzo pozytywne zaskoczenie - budynki parlamentu, pomniki ku pamieci rozmaitych wojen... wszystko olbrzymie i naprawde robiace wrazenie... do tego trafilismy na festiwal tulipanow :) slicznosci. napatrzylam sie. na naturalne i na sztuczne tez :)
do domu dotarlismy o 23:30 w piatek jeszcze :) od t ego czasu probujemy ogarnac dom i odpoczac troszke. stad brak notek :)
aha, oczywiscie zdjec narobilam jakas potworna ilosc (okolo 800) - cos na pewno wrzuce :) ale nie mam pojecia kiedy. za duzo tego zeby latwo bylo cos wybrac :)
no. to tak. w skrocie. poki co :)
Dodaj komentarz