warcze kopie i gryze...
i nie wiem co jeszcze. bo sie we
mnie zagotowalo...
w Dzien Bozego Narodzenia
tradycyjnie mielismy miec obiad z cala rodzina. MIELISMY. wlasnie zadzwonil
brat MS ze oni nie moga przyjechac. ha ha ha. jego cudna zoneczka najglosniej
krzyczala ze to na nas kolej teraz, srutututu i tak dalej. oczywiscie - im za
daleko. a ze my co roku jakos ten sam dystans pokonujemy? i znosimy w spokoju
jej pretensje i docinki jak sie nam zdarzy spoznic... pffff... ciekawe komu
jeszcze nie bedzie pasowalo...
no i humor do reszty mam
skaszaniony :/ pfff.
MG: "ślumboda"??? mam sie obrazic? :P :)))
Świąt. NAJ, za każdym razem NAJ życzę. No może poza najgrubszymi =).
ech...
a tak poza tym to dojrzewam juz do odczuwania ogromnej ulgi z tego powodu ze jej nie bedzie - ona potrafi z kazdej imprezy zrobic kaszane :/
bedzie dobrze
pozdrawiam.
Dodaj komentarz