wspomnienia...
czy to sie w ogole da
opisac?? trzy dni podrozy, caly czas w oczwkiwaniu... niepewnym troche, bo co
jesli to wszystko nie tak...??
...13kilometrowy most...
zarys Wyspy... JEST... lzy w oczach, gula w gardle... kontrolne spojrzenia MS -
jakby sprawdzal czy rozczarowana... juz samo pierwsze spojrzenie, juz sam fakt
BYCIA TAM... i o rozczarowaniu nie moglo byc mowy...
...podroz przez Wyspe - z
poludnia na polnocny jej brzeg... ziemia NAPRAWDE tam jest czerwona... widoki
naprawde przecudne, w zasadzie wszystko jedno gdzie sie czlowiek obejrzy...
wiekszosc ziemi - farmlands... jak w kraju dziecinstwa... przypominaly mi sie
moje wakacje na wsi spedzanie przez kilkanascie pierwszych lat mego zycia...
...dotarlismy TAM... na
sama mysl o tym ze 5 kolejnych dni spedzam TAM gdzie sie wszystko wydarzalo, w
tych okolicach po ktorych moja pierwsza ksiazkowa prawdziwa przyjaciolka
chodzila, biegala... ech, nie umiem opisac...
...Avonela Village... mozna
powiedziec - czysta komercja... w nosie mam. wiem, ze tam mozna bylo poczuc
klimat TAMTYCH CZASOW, spotkac Anie, Diane, Gilberta... i co z tego ze to
aktorzy?? :) przeciez to w wyobrazni powstalo... w wyobrazni dojrzewalo... i w
tej samej krainie dalej sie toczy... w polsnie... pol-jawie...
a Grzdyle ze szczesciem w
oku siadaly na kucyka, na woz, Wieksza nie mogla przezyc ze SPOTKALA ANIE :))
("Anie..." czytala wczesniej w wersji dla dzieci) Mniejszy niemniej
szczesliwy aczkolwiek "kto zacz" - nie wiedzial :)
... Green Gables House...
pokoj Ani, pokoj Maryli, pokoj Mateusza... farma... wszystko utrzymane jak za
Tamtych czasow... lekko w dol - i juz jest Hounted Woods Trail... po takim dniu
sama nie wiem czy mi sie to wszystko sni? czy Ania naprawde byla tylko
"tworem wyobrazni"...??
...dom w ktorym
LMMontgomery przyszla na swiat... miejsce po domu, w ktorym sie wychowywala...
sciezki ktore wydeptywala codziennie... krajobrazy ktore choc zmienione to
przeciez te same w swym pieknie...
...wybrzeze... czerwone
wydmy... zobaczylam i zaniemowilam kompletnie... aparat bezrobotny wisial mi na
szyi, bo JAK temu wszystkiemu zrobic zdjecie...????
...kolejne dni w polsnie...
poszukiwania latarni morskich... i setki, tysiace drobiazgow ktore wywolywaly
kolejne cudne lzy szczesliwe...
...nawet powrot nie wydawal
sie gorzki... napeczniala ogromem widokow, przezyc i emocji - spokojnie
pakowalam nasz wakacyjny dobytek :) skad ten spokoj...?? moze stad ze... ze
wiedzialam juz wtedy ze NA PEWNO tam wroce...???
kazdemu zycze zeby marzenie
marzone ponad 20 lat- spelnilo sie... i zeby nie bylo rozczarowaniem... jest w
tym jakas taka cudna magia, jakas moc... /ja tam nawet i cierpliwosc do grzdyli
kilka razy wieksza mialam :)))/
a reakcja MS na moj tekst :
ze "nastepnym razem gdy Tam pojedziemy to od wschodu do zachodu, bo trase
"polnoc-poludnie" Wyspy juz mamy zaliczona " usmiechnal sie z
lekkim przerazeniem i spytal: ale to nie za rok? :)
nie, kochany, nie za rok
ani za dwa. ale WIEM ze Tam wrocimy...
Dodaj komentarz