zaskoczenie :)
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * *
* * * * *
ilestam dni temu. imieniny czyli "swieto" ktorego MS nie znal dopoki mnie nie poznal :) co roku w zartach bo w zartach ale jednak przypominalam, a co :))) w tym roku nie wiem co sie stalo, sama zapomnialam? osma rano dzwoni telefon. "Happy Name's Day, Honey!" bez przypominania :) (no, moze dwa tygodnie wczesniej potrzebowalam pretekstu zeby sobie kupic wisior :) przyszlam do domu i powiedzialam: "ladny wisior sobie kupilam na imieniny?" :)) na co uslyszalam ze bardzo ladny i ze w takim razie zostanie to dolozone do tego co dla mnie na imieniny juz ma :) tu mnie tknelo, ale nic tam. zapomnialam :)) )okazalo sie ze po polnocy chcial juz mi zlozyc zyczenia i dac prezent, ale bezczelnie siedzialam dlugo przy komputerze, i nie doczekal :) spytalam czy w takim razei prezent mam sobie sama znalesc czy poczekac na niego (oczywiscie zartowalam, w zyciu bym sama sobie prezentu nie szukala!)-uslyszalam ze no w zasadzie to jak chce, ale jakbym tak mogla poczekac... :))) ech, MS moj kochany no... :)
a prezent? L.M.Montgomery "Chronicles of Avonlea" i "Further Chronicles of Avonlea" :) bo mi sie Anie skonczyly no... :))))
a poza tym Grzdyle tradycyjnie chore - smarkate i kaszlate. no.
Dodaj komentarz