40
i bynajmniej nie ryczace i
bynajmniej nie o wiek chodzi. otoz tyle stopni goraczki miala Wieksza w nocy z
niedzieli na poniedzialek... co ja przezylam, tego nie opisze zebym pekla... 40
stopni uparcie sie trzymalo Wiekszej przez ok. 2 godziny... pozniej powolutku
zaczelo spadac... zeszlo niechetnie do 39.6 (po kolejnej pol-godzinie), i
jeszcze bardziej niechetnie do 38.7... i tam sie zatrzymalo... spanikowana do
granic mozliwosci wymoglam na MS by nie jechal do pracy nastepnego dnia...
pojechalismy do lekarza z dzieciakami (bo Mniejszy sobie tez zagoraczkowal,
Wiekszej do towarzystwa, z tym ze on delikatnie - 38.6), okazalo sie ze Wieksza
sobie wyhodowala ostre zapalenie gardla i ucha. pfff... dostala antybiotyk i
juz po pierwszej dawce bylo duzo lepiej. dzis juz wariowala ile wlazlo, wiec
jutro wysle ja do szkoly. trudno.
w poniedzialek posadzilam ponad 100
cebulek rozmaitych kwiatkow... zabraklo, hihihi. poinformowalam o tym MS, a on
sie pyta: no ale mialas przeciez z 50 cebulek prawda? ja na to: nie, skarbie,
ponad 100.... MS na to nic nie powiedzial tylko popatrzyl sie na mnie i w
spojrzeniu mial tekst: "z wariatami lepiej lagodnie..." ;)
no.