• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

serduchowate dyrdymaly

Kategorie postów

  • aLichoWieJakie (9)
  • codzienne (58)
  • jadalne (9)
  • marudzone (24)
  • refleksyjne (62)
  • rozmowki (3)
  • usmiechniete (7)
  • wakacyjne (9)
  • wiersze (2)
  • wkurzone (15)
  • wydarzenia (49)
  • zdjecia (90)
  • zdolowane (37)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • a hop
    • blogi.pl
    • N-K
    • posadz drzewo :)
  • blogi.pl
    • BanShee
    • calaja
    • cyniczna
    • fanaberka
    • gacuss
    • harley
    • innaM
    • karotka
    • MagicSunny
    • martynia
    • MyjeGary
    • naamah
    • niebla
    • she
    • sunkissed
    • unsafe
    • yoasia
    • zielone
  • chmielewszczycy
    • agnes_adv
    • finetka
    • niepopra vna
    • ola
    • psotka
  • fora lub forumy
    • chmielewske po raz drugi
    • chmielewskie
    • kacik literacki
    • oreo
  • kroliki
    • kapiszonki
    • kroliki
    • uszata
    • ziabakowa
  • rozmaitosci
    • Joanna Chmielewska
    • serduchowe zdjecia
  • rozniste
    • 30+
    • bardziej
    • bazgrolki
    • blues ;)
    • codziejnik
    • grainne
    • jezynowa polAnka
    • mru
    • nikolka
    • pierwsza klasa
    • serduchowy blog #2
    • tatarak
    • zakamarki...
    • zakladka
    • zimno
  • sklepiki
    • bizuteria
  • strawa duchowa
    • Bible
    • Biblia
    • czytania
    • od Biedronki...
  • strawa fizyczna
    • ciacha :)
  • tematyczne
    • czerwone
    • spisy postaci

Kategoria

Refleksyjne, strona 2

< 1 2 3 4 5 6 7 >

spieszmy sie kochac ludzi...

...tak szybko odchodza...

i odejscie tych wirtualnie poznanych bolec moze tak samo jak tych, ktorych sie znalo osobiscie... bo co to znaczy znac kogos? spedzac z nim czas... rozmawiac... radzic sie... ech... to wszystko tak wirtualnie jak i realnie mozna przeciez... i spotkac sie raz, uscisnac, posmiac, porozmawiac...

...kurcze boli to odejscie i tyle. i boli calkowicie nie wirtualnie... :(

...Beciak no... wracaj :(

...

22 grudnia 2009   Komentarze (4)
refleksyjne  

a ja w domu mam...

...renifera! hehe! Rudolfa dokladnie. z czerwonem nosem. mianowicie Mniejszy dzis wrocil ze szkoly i mowi: I have a surprise for you Mama. no to sie pytam co za siupryza? a, no zaraz matka, najpierw trza sie rozebrac tak? tak. no to czapa (mikolajkowa, made by Babcia,oczywiscie !), kurtka, rekawice, golfik (taki zamiast szalika, made by Babcia a jakze ;) ) sniegowe cieplusie portki na szelkach, buciory wczesniej, sweter (made by - jak wyzej ;) )... uff. siegnal Mniejszy w koncu do plecaka i wyciagnal. no oczywiscie ze siupryza. czape reniferowata wyciagnal. z papieru. wyglada czadersko. Mniejszy w tej czapie oczywiscie :) hehe. caluski dzionek w niej przelazil :))

czasem sie tak zastanawiam... jak to mozliwe, ze dwoje dzieci, od tych samych rodzicow, wychowywane w mniej wiecej taki sam sposob, sie tak moze roznic. kolosalnie... i dlaczego wredne geny po MOICH przodkach u Wiekszej sie tak musza uwydatniac? przeciez tych genow jest tam jakis ulamek jedynie! no matko no... taka zlosliwosc. jak patrze na Wieksza to chwilami az mnie zatyka - jak bardzo podobna jest do mojej Babci (lepiej na Babcie zwalic niz ... na siebie prawda? :) )... taka zawzietosc, upor, pyskatosc... wredota w pewnym stopniu. :) sytuacje tak sie powtarzaja ze az mnie jakies dreszcze przechodza... de ja vu czy jak to tam sie pisze. jakby kto wycial cale scenki "rodzajowe" z mojego dziecinstwa i przekleil na teraz. zmieniajac postac glowna - ze mnie na Wieksza... ech... naprawde moglaby miec wiecej genow po Tatusiu...

a Mniejszy jest na etapie Slodziaka do potegi n-tej. :) mniodek po prostu :) ech... micha mi sie cieszy jak sie na niego patrze. jak przychodzi sie potulac :) zarzuca raczki na szyje, daje mocnego calusa w policzek i mowi: I love you Mama! a mnie sie w srodku wszystko topi... rozplywa...

Wieksza tez potrafi :) przeciez ona tez jest kochane dziecko, mimo mamusino-babcinych genow :) ale u niej to jest takie zupelnie inne :) jakby mniej spontaniczne... :)

ech. mam dwojke udanych, kochanych i wspanialych acz roznych od siebie okropecznie - Grzdylkow :) i MS :) i miche w rogalik :)

o:)

 

 

 

19 grudnia 2009   Komentarze (3)
refleksyjne  

ej no!!!

[w mordke. z ta ignorancja ja naprawde nie mialam na mysli bloga!!! gdziezbym mogla narzekac?? :) mnie chodzilo ogolnie o zycie. takie cosik mnie sie nasunelo wiec je uzewnetrznilam. a gdziezby jesli nie tu??]

Mniejszy usmarkany. no tak. przeciez Wiekszej sie polepszylo to bilans by sie nie zgadzal tak? wrrr... a na sobote zarejestrowalam na szczepienia :/ ech zycie. no nic, zobaczymy. poki co jest z lekksza usmarkany... decyzja nalezec bedzie do doktorka M.

jutro ostatni dzien szkoly dzieciakow w tym roku :) prezenciki dla dzieciakow z klas popakowane, dla wychowawczyn tez.

w sobote jeszcze koncert swiateczny w drugiej szkole :) ciekawe jak sobie grzdylki poradza ;)

a ja sie zastanawiam nad tym co to upiec o... na Swieta musi byc "Zebra"(babka dwubarwna, czy jak go tam zwal), cos z orzechami i bakaliami (moze keks? albo taki placek jablkowo-orzechowy?). jeszcze myslalam o strucli z makiem... ano zobaczymy. pewnie bede musiala dopiec amoniaczkow, bo ida w swietnym tempie ;) no i musze poszukac jakiegos ciekawego przepisu na pierniczki...

w kwestii przed-swiatecznego zamyslenia - odkrylam dzis na nowo piosenke ktora dawno temu spiewalismy z zespolem...
 


ech...

 

 

18 grudnia 2009   Komentarze (5)
refleksyjne  

najbardziej NIE lubie...

jak sie mnie ignoruje... i to obojetnie czy w realu czy wirtualnie... zupelnie nie chodzi o to by byc w centrum zainteresowania - tego nie lubie ogolnie. natomiast  jesli czym sie dziele w jakis sposob z kims - to jestem ciekawa reakcji. niech to nawet bedzie wzruszenie ramion. jeden usmieszek. cokolwiek. kropka. uraz jakis czy kompleks? licho go wie. trace ochote do jakiegokolwiek dzialania. no w morde, czy to jest poklepanie po pleckach czy kopniak w doope. wszystko jedno. reakcja. moge sie wnerwic, moge sie wkurzyc. ktos tez. reakcja. jakis taki ze mnie ludz jest, ktory potrzebuje interakcji (miedzy)ludzkiej... pfff.

no w morde to sie uzewnetrznilam tak?

schodzac na ziemie: wczoraj kupilam sobie dwie pary portek (typu sztruks), rozmiary rozmaite, jedne portki o rozmiarze ktorego w zasadzie jako zyje nie moglam na sie dopiac. ciekawostka taka...  drugie o rozmiar wieksze. te mniejsze - dopasowane sa. ale usiasc w nich moge bez ryzyka widowiska ;) jasny bez. czy tam kawa z mlekiem. a w zasadzie w proporcjach takich ze mleko z kawa. drugie - ciemny braz. dodatkowo sweterkogolfik. zracy bo ma angorke w sobie. no i co z tego. moze mnie nie zezre calkiem. to wszystko w ramach akcji: "schudlam i wszystko na mnie wisi :P ". poki co NA MNIE a nie MNIE.

musze stworzyc spiewnik koled. do wydrukowania. coby nie bylo znow tak, ze spiewamy tylko po jednej zwrotce na familijnym zjezdzie ;) wersje anglo zalatwilam ulgowo - lokalna gazetka wydala spiewniczki. wiec poszlam do punktu i ze tak powiem pobralam... wieksza ilosc. nikt mi po lapach nie trzasnal wiec ok. :) ale wersje PL trzeba samemu... moze jakas podpowiedz? jakies stronki z tekstami? takich najbardziej tradycyjnych...?

 

17 grudnia 2009   Komentarze (6)
refleksyjne   marudzone  

smecenia c.d.

...taka refleksja przed-Swiateczna... tym razem juz calkowicie "odsrodkowa" znaczy sie z glebi duszy ze tak powiem...

...odkad nie spedzam Swiat z Moimi Kochanymi, staralam sie zawsze zeby bylo podobnie. pierwsze Swieta tutaj - Wigilia w rodzinie MS-u jego brata, ktory tez ma zone z PL :). bylo cieplo, serdecznie, wcale nie sztucznie... tradycyjne pokarmy... ale... cala Wigilie spedzilam na hamowaniu lez... na polykaniu wszystkiego, na pilnowaniu zeby sie nie rozryczec nagle... bo o ile Bratowa by zrozumiala, o tyle Brat i ich dzieci juz niekoniecznie... kolejna Wigilia - u mojego Wujka... rodzina niby 100% polska... ech... tez niby cieplo i tez niby serdecznie... nie sztucznie... i potrawy niby tradycyjne... trzecia Wigilie spedzilismy w domu. razem z MS i Wieksza ktora wtedy miala kilka miesiecy... i wtedy sie we mnie cos przelamalo. zadnych wiecej Wigilii w wiekszym gronie... MS i dzieciaki. i wystarczy. czwarta Wigilia... ciagle mam wyrzuty sumienia ze nie tak, ze uszka nie takie, ze barszcz z torebki... az zrozumialam... piata Wigilia... zrozumialam ze ja nie moge probowac robic tak samo jak bylo z MOimi Kochanymi... bo ich tu nie ma... a mnie Tam nie ma... zrozumialam ze teraz moja kolej... ze owszem, czerpac z tego co bylo, ale mam tworzyc nowe... nasze wlasne...

...osma Wigilia, w zeszlym roku, chyba najbardziej zwariowana :) w niespelna 3 tygodnie po przeprowadzce, jeszcze z kartonami zapakowanymi walajacymi sie tu i owdzie... i wtedy to do mnie dotarlo... ze to nie do konca tak, ze trzeba miec dom na blysk, ze wszedzie musi sie rozchodzic cytrynowa won plynow czyszczacych... ze barszcz z torebki i uszka i pierogi ze sklepu tez moga byc :) ze najwazniejsze to ze mamy siebie, ze jest usmiech, ze szczescie, ze Milosc...

...i juz sie nie boje Wigilii... nie boje sie tego czy bede czy nie bede plakac, czy bede (a wiem ze bede) tesknic... bo teraz to nasze male Wigilie, kiedy tworzymy nasze male tradycje, tak, zeby nasze Grzdyle kiedys mialy te baze... mialy sie na czym oprzec... :)))

 

 

01 grudnia 2009   Komentarze (4)
refleksyjne   marudzone  

kryzysik...?

pff. od jakiegos czasu mi to blogowanie cos nie wychodzi. nie czuje tego jakos... nie wiem dlaczego? ale mam takie etapy, to wiem na pewno... zdarzalo sie juz. zdarzaly sie przerwy kilkutygodniowe a chyba nawet i kilkumiesieczne... nie wiem co teraz. tzn nie wiem czy znow przerwa? czy moze po prostu to blogowanie sobie darowac...? pisac sobie a muzom... bo jak sie poruszy jakis wazniejszy temat to zaraz zem konserwa... no jestem i co z tego? nie gnam za zadnymi modami, nie akceptuje wszystkiego co swiat teraz mi pod nos podtyka. mam swoje zdanie i nie waham sie go wyrazac. i tylko chyba sie pomalu robie zmeczona. zmeczona tlumaczeniem ciaglym ze nie jestem wielbladem... pfff. jak to w kabarecie Smolen dawno temu mowil: "kiedys norma byl ogol a nie margines"... a teraz ten margines sie tak rozdal i rozwrzeszczal, ze chyba pomalu sie robi norma... w takim durnowato zwariowanym swiecie ciezko sobie wszystko poukladac... a jak ktos ma kregoslup i swoje zdanie niezgodne ze zdaniem rozdetego marginesu - to zaraz ze konserwa.no i fajnie. to jestem konserwa i juz. swiat leci na pysk. i do przodu na zlamanie karku. i na dol. nisko. tak nisko ze ci co lezeli wczesniej - patrza sie nan z gory... a ja sie w blotku taplac nie bede...

nie pytajcie ale o co chodzi. ulalo mi sie ogolnie, bez wzgledu na dzien dzisiejszy. przepelnienie takie nastapilo i jak za dawnych dobrych (?) czasow - ulalo mi sie tu. no i juz.

4 tygodnie do Swiat. Adwent w niedziele sie zaczyna. i co z tego? juz od Halloween ludzie maja poustrajane domy.. w sklepach Jingle Bells, White Christmas, Noel, i lichowie co jeszcze... wariactwo... rozmawiam z sasiadka (no, taka dalsza, co mieszka z 10 domow dalej, dzieci mamy w jednej klasie)-mowi ze jej C. ja meczy zeby ustroic choinke... (tydzien temu ta rozmowa byla). mowi:  "a ja mowie mu daj mi spokoj, musze sobie najpierw firanki zmienic"... matko. to nie dlatego nie ustroila choinki ze do Swiat jeszcze bylo ponad 5 tygodni do Swiat, tylko dlatego ze jej sie nie chcialo firanek zmieniac... matko... a gdzie ten nastroj? a gdzie utwierdzanie w dzieciach SENSU choinki??? pewnie, ustroic i swiecic juz poltora miesiaca wczesniej. potem w drugi dzien swiat rozebrac i po sprawie... nie rozumiem tego i chyba nigdy w zyciu nie zrozumiem o. no i dobrze. pewnie tez dlatego zem konserwa...

Wieksza podwojnie szczerbata. nie ma gornej prawej i lewej dolnej jedynki. albo odwrotnie, wiem ze na krzyz. trzy szostki jej sie wyrzely tez. badz tu czlowieku madry i powiedz czy ta goraczka w poniedzialek to z przeziebienia czy moze z uzebienia? :/

mam dosc. ide sobie. namarudzilam i wystarczy...

pffffffffffffff

 

 

28 listopada 2009   Komentarze (6)
refleksyjne   zdolowane  

takie tam blablanie

no i swistak pozawijal, 103 dzieci przyszlo, cukierki dostalo :) fajnie... a nastepnego dnia staralam sie nie myslec. bo myslenie szkodzi. czasem przynajmniej... kiedy zamiast zapalenia znicza na grobach babc, dziadkow... przyjaciela, ktorego serce nie wytrzymalo tragedii slawetnej wroclawskiej powodzi... kolezanki z LO... wiec zamiast zapalenia znicza na ich grobach, zapalilam jeden, maly znicz przy prostym krzyzu ustawionym na parkingu kosciola... szybko ukradkiem niemalze... wspomnienia bola... takim prostym, dosadnym bolem...

...jednak wspomnien zagluszyc sie nie da... i juz mam przed oczami wieczorne wyjscie na cmentarz, z gromadka dzieciakow takich jak i ja, luna nad cmentarzem, od ogromu rozpalonych zniczy.... kuzyn i jego kumple robiacy woskowe rekawice ;) usmiecham sie do siebie...

wiele jeszcze takich chwil.. wiele momentow kazdego roku, w ktorych wspomnienia wracaja tak rzeczywiste ze wydaje sie jakby to bylo wczoraj... nie wiem czy warto probowac uciec, nie myslec... nie wiem tez czy przyjdzie taki czas, kiedy nie beda bolaly... kiedy bede je wspominac z usmiechem na twarzy...

 

06 listopada 2009   Komentarze (1)
refleksyjne  

wspomnien cz.2...

...Silver Bush... Jezioro Lsniacych Wod (the Lake of Shining Waters...)te miejsca istnieja naprawde... blue chest z ksiazeczki "Story girl" (ukochanej przez LMM)... niesamowite to bylo... uderzajace ze "Ania..." jest tak popularna...w Japonii m.in....
... i przejazdzka bryczka z "Mateuszem" :) i czy to wazne ze on mial na imie John czy inny Frank? razem z Ania przymykam oczy... JEzioro Lsniacych Wod skrzy sie tysiacem srebrnych iskierek, bo slonko swieci jakby chcialo miec pewnosc ze wszystko jest jak wtedy... jak wtedy gdy z wypiekami na twarzy czytalam (swiecac latarke pod koldra) kolejne tomy "Ani..."...
... MS z rozesmianymi oczami... mimo ze on przeciez nie tak to wszystko przezywa... nie tak chlonie... dla niego nasze wakacje to... zamoczenie nogi w kolejnym oceanie, po drugiej stronie kontynentu... :))... moj kochany, tak strasznie ci dziekuje... za to, ze nie krecisz kolek na czole gdy twoja zona wymysla kolejne dziwne wyjscia, w miejsca ktore dla Ciebie znacza tyle, ile kazde inne miejsce zwiazane z jakas tam karta historii...
...a cora szczebiotala wtedy na tej bryczce, a ja czulam sie tak, jakby to Ania chciala sie upewnic ze wiem jak to bylo... wtedy gdy ona z Mateuszem ze stacji na Zielone Wzgorze...
...jakies rozdwojenie jazni... (moze niezdrowe?) co wtedy, co teraz... poprzeplatane, zaplatane... nie bede rozsuplywac, niech jest...

..."starsza para posyla do sierocinca po chlopca, sierociniec wysyla dziewczynke"...to zdarzylo sie naprawde...


...czytam pamietniki LMMontgomery... i juz do konca zaciera sie granica miedzy tym, co stworzone w wyobrazni, a tym co wydarzylo sie naprawde...


 

06 września 2009   Komentarze (7)
refleksyjne   wakacyjne  

wspomnienia...

czy to sie w ogole da opisac?? trzy dni podrozy, caly czas w oczwkiwaniu... niepewnym troche, bo co jesli to wszystko nie tak...??

...13kilometrowy most... zarys Wyspy... JEST... lzy w oczach, gula w gardle... kontrolne spojrzenia MS - jakby sprawdzal czy rozczarowana... juz samo pierwsze spojrzenie, juz sam fakt BYCIA TAM... i o rozczarowaniu nie moglo byc mowy...

...podroz przez Wyspe - z poludnia na polnocny jej brzeg... ziemia NAPRAWDE tam jest czerwona... widoki naprawde przecudne, w zasadzie wszystko jedno gdzie sie czlowiek obejrzy... wiekszosc ziemi - farmlands... jak w kraju dziecinstwa... przypominaly mi sie moje wakacje na wsi spedzanie przez kilkanascie pierwszych lat mego zycia...

...dotarlismy TAM... na sama mysl o tym ze 5 kolejnych dni spedzam TAM gdzie sie wszystko wydarzalo, w tych okolicach po ktorych moja pierwsza ksiazkowa prawdziwa przyjaciolka chodzila, biegala... ech, nie umiem opisac...

...Avonela Village... mozna powiedziec - czysta komercja... w nosie mam. wiem, ze tam mozna bylo poczuc klimat TAMTYCH CZASOW, spotkac Anie, Diane, Gilberta... i co z tego ze to aktorzy?? :) przeciez to w wyobrazni powstalo... w wyobrazni dojrzewalo... i w tej samej krainie dalej sie toczy... w polsnie... pol-jawie...

a Grzdyle ze szczesciem w oku siadaly na kucyka, na woz, Wieksza nie mogla przezyc ze SPOTKALA ANIE :)) ("Anie..." czytala wczesniej w wersji dla dzieci) Mniejszy niemniej szczesliwy aczkolwiek "kto zacz" - nie wiedzial :)

... Green Gables House... pokoj Ani, pokoj Maryli, pokoj Mateusza... farma... wszystko utrzymane jak za Tamtych czasow... lekko w dol - i juz jest Hounted Woods Trail... po takim dniu sama nie wiem czy mi sie to wszystko sni? czy Ania naprawde byla tylko "tworem wyobrazni"...??

...dom w ktorym LMMontgomery przyszla na swiat... miejsce po domu, w ktorym sie wychowywala... sciezki ktore wydeptywala codziennie... krajobrazy ktore choc zmienione to przeciez te same w swym pieknie...

...wybrzeze... czerwone wydmy... zobaczylam i zaniemowilam kompletnie... aparat bezrobotny wisial mi na szyi, bo JAK temu wszystkiemu zrobic zdjecie...????

...kolejne dni w polsnie... poszukiwania latarni morskich... i setki, tysiace drobiazgow ktore wywolywaly kolejne cudne lzy szczesliwe...

...nawet powrot nie wydawal sie gorzki... napeczniala ogromem widokow, przezyc i emocji - spokojnie pakowalam nasz wakacyjny dobytek :) skad ten spokoj...?? moze stad ze... ze wiedzialam juz wtedy ze NA PEWNO tam wroce...???

 

kazdemu zycze zeby marzenie marzone ponad 20 lat- spelnilo sie... i zeby nie bylo rozczarowaniem... jest w tym jakas taka cudna magia, jakas moc... /ja tam nawet i cierpliwosc do grzdyli kilka razy wieksza mialam :)))/

 

a reakcja MS na moj tekst : ze "nastepnym razem gdy Tam pojedziemy to od wschodu do zachodu, bo trase "polnoc-poludnie" Wyspy juz mamy zaliczona " usmiechnal sie z lekkim przerazeniem i spytal: ale to nie za rok? :)

nie, kochany, nie za rok ani za dwa. ale WIEM ze Tam wrocimy...

 

02 września 2009   Komentarze (8)
refleksyjne   wakacyjne  

zaskoczenie :)

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * *
* * * * *

ilestam dni temu. imieniny czyli "swieto" ktorego MS nie znal dopoki mnie nie poznal :) co roku w zartach bo w zartach ale jednak przypominalam, a co :))) w tym roku nie wiem co sie stalo, sama zapomnialam? osma rano dzwoni telefon. "Happy Name's Day, Honey!" bez przypominania :) (no, moze dwa tygodnie wczesniej potrzebowalam pretekstu zeby sobie kupic wisior :) przyszlam do domu i powiedzialam: "ladny wisior sobie kupilam na imieniny?" :)) na co uslyszalam ze bardzo ladny i ze w takim razie zostanie to dolozone do tego co dla mnie na imieniny juz ma :) tu mnie tknelo, ale nic tam. zapomnialam :)) )okazalo sie ze po polnocy chcial juz mi zlozyc zyczenia i dac prezent, ale bezczelnie siedzialam dlugo przy komputerze, i nie doczekal :) spytalam czy w takim razei prezent mam sobie sama znalesc czy poczekac na niego (oczywiscie zartowalam, w zyciu bym sama sobie prezentu nie szukala!)-uslyszalam ze no w zasadzie to jak chce, ale jakbym tak mogla poczekac... :))) ech, MS moj kochany no... :)
a prezent? L.M.Montgomery "Chronicles of Avonlea" i "Further Chronicles of Avonlea" :) bo mi sie Anie skonczyly no... :))))

a poza tym Grzdyle tradycyjnie chore - smarkate i kaszlate. no.

04 lipca 2009   Komentarze (4)
refleksyjne  
< 1 2 3 4 5 6 7 >
Serducho | Blogi