• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

serduchowate dyrdymaly

Kategorie postów

  • aLichoWieJakie (9)
  • codzienne (58)
  • jadalne (9)
  • marudzone (24)
  • refleksyjne (62)
  • rozmowki (3)
  • usmiechniete (7)
  • wakacyjne (9)
  • wiersze (2)
  • wkurzone (15)
  • wydarzenia (49)
  • zdjecia (90)
  • zdolowane (37)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • a hop
    • blogi.pl
    • N-K
    • posadz drzewo :)
  • blogi.pl
    • BanShee
    • calaja
    • cyniczna
    • fanaberka
    • gacuss
    • harley
    • innaM
    • karotka
    • MagicSunny
    • martynia
    • MyjeGary
    • naamah
    • niebla
    • she
    • sunkissed
    • unsafe
    • yoasia
    • zielone
  • chmielewszczycy
    • agnes_adv
    • finetka
    • niepopra vna
    • ola
    • psotka
  • fora lub forumy
    • chmielewske po raz drugi
    • chmielewskie
    • kacik literacki
    • oreo
  • kroliki
    • kapiszonki
    • kroliki
    • uszata
    • ziabakowa
  • rozmaitosci
    • Joanna Chmielewska
    • serduchowe zdjecia
  • rozniste
    • 30+
    • bardziej
    • bazgrolki
    • blues ;)
    • codziejnik
    • grainne
    • jezynowa polAnka
    • mru
    • nikolka
    • pierwsza klasa
    • serduchowy blog #2
    • tatarak
    • zakamarki...
    • zakladka
    • zimno
  • sklepiki
    • bizuteria
  • strawa duchowa
    • Bible
    • Biblia
    • czytania
    • od Biedronki...
  • strawa fizyczna
    • ciacha :)
  • tematyczne
    • czerwone
    • spisy postaci

Kategoria

Refleksyjne, strona 3

< 1 2 3 4 5 6 7 >

Ani ciagu dalszego ciag dalszy :)

agnes_adv
08. maj 2009 22:27:51
  Serdunio wrzuc tu moze jakis taki starodawnym jezykiem pisany kawalek, pliss :)

starodawnym czy nie, ale sliczny kawalek:

"perhaps, after all, romance did not come into one's life with pomp and blare, like a gay knight riding down; perhaps it crept to one's side like an old friend through quiet ways; perhaps it revealed itself in seeming prose, until some sudden shaft of illumination flung athwart its pages betrayed the rhythm and the music; perhaps... perhaps... love unfolded naturally out of a beautiful frindship, as a golden- hearted rose slipping from its green sheath."

ech.... :)

13 maja 2009   Komentarze (8)
refleksyjne  

Ania-c.d.

**  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  ** 
**  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  **  ** 
**  **  **  **  **  **  **  **
 

"Before Green Gables" przeczytane. cudowne. wspaniale. teraz czytam Anie z Zielonego Wzgorza, w oryginale, pierwszy raz w zyciu... jedno z moich marzen... zawsze marzylam o tym zeby  przeczytac cala serie Ani w oryginale...
"Before..." czyta sie latwo. jezyk mimo ze stylizowany na dawny -  jest jednak wspolczesny i to jest jakos bliskie takie... "Ania..." natomiast to juz zupelnie inna bajka... kilka pierwszych stron czytalam kilkakrotnie... ech... przypominam sobie jak czytalam nie raz i nie dwa Anie tlumaczona na j.polski :))) pierwszy raz czytajac serie - wypozyczalam z biblioteki kolejne tomy i czytalam... niejeden raz konczylam czytanie pod koldra z latarka w  rece bo Tata juz zgasil swiatlo ;) ech...
teraz troche inaczej na to patrze... dawno juz nie czytalam "Ani..."... bardzo dawno...

06 maja 2009   Komentarze (7)
refleksyjne  

jakies takie...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


... zeby nie byc patetycznym i nie powiedziec "rozdarcie"... bo mnie sie to uparcie z rozdarta sosna z lektury szkolnej kojarzy... ale jednak takie cos...
za sprawa Jednej Osobki (bardzo milej zreszta :) ) pod czaszke wcisnely sie mnie wspomnienia... rozmarzylam sie po prostu, mysli powedrowaly sobie do mojego ukochanego Wroclawia... wystarczylo zamknac oczy i - fru... po moich ukochanych miejscach... pelnych wspomnien roznego kalibru...

ech... nowe odkrycia, takie jak niemal happeningowa rzezba na Swidnickiej przy Pilsudskiego... swidnicka zreszta to jedna z moich ulubionych ulic... pelna wspomnien z lat najdawniejszych... z czasow kiedy to Wroclaw skladal mi sie z kilku zupelnie odrebnych i nie polaczonych nijak ze soba kawalkow... dawne czasy przeplataja sie z niedawnymi... wspomnienia z dziecinstwa z wspomnieniami lat durnych i chmurnych ;)
... a wiec drepcze ta Swidnicka w strone rynku, zadzierajac glowe i bacznie rozgladajac sie w poszukiwaniu krasnali, ktore pokochalam miloscia wielka, aczkolwiek dane mi bylo spotkac kilka zaledwie... po krotkim lub dluzszym spacerku czuje pod stopami kamienie Rynku... kolo poczty skrecam w lewo, obchodzac Rynek w kolko... przystanek przy fontannie, ktora tak brzydka ze az piekna mi sie wydaje... i tam jeden z krasnali... drugi przy Pizza Hut... to wiem na pewno ;) obchodze Rynek, dalej Tosty u Witka obowiazkowo... potem dalej prosto do placu Dominikanskiego, gdzie zahaczam o Galerie badz nie... skrecam w lewo i drepce w strone Hali Targowej... latem wchodze w jej chlodne wnetrze... przechodze przez srodek tylko po to by uderzyl mnie zapach kwiatow, ktore tamtejsze kwiaciarnie ukladaja w piekne wiazanki na rozne okazje (tam tez moj slubny bukiecik swego czasu zamawialam...), wychodze tylnym wyjsciem skrecam w lewo, i juz widze Odre, juz Ostrow Tumski... kolejny raz w lewo do mostu na wyspe Piaskowa... zaraz za mostem skrecam w brame na deptaczek... tam buchaja wspomnienia z sila... z sila milosci... mijam zareczynowa laweczke... podchodze do barierki i podziwiam widok na Ostrow Tumski, dwie wieze Katedry... dalej deptaczkiem i przez mostek... pod stopami bruk... wspomnienia lat studenckich... ksiegarnia... chlod wnetrza Katedry... potem uliczka za ksiegarnia... dalej juz roznie...dalej...

tesknie. ale ta tesknota dziwna jakas sie robi... serce sie rwie jak glupie, na strzepy... tam jest Tam, juz nie Tutaj... bo Tutaj...

tyle pieknych miejsc Tutaj czeka na to bym je odkryla... tyle marzen... marzen, ktore kiedys marzylam niesmialo a teraz nagle moga sie okazac rzeczywistoscia... az nie smiem myslec... o pisaniu nie wspominajac...

Mr Robin Rozswirgolony ;)

29 kwietnia 2009   Komentarze (2)
refleksyjne   zdjecia  

czarno-bialo... a raczej bialo-czarno...?

*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----

*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----

*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----

uwielbiam widok z okna naszej sypialni. no i co z tego ze okno wychodzi na ulice? tak sie zlozylo ze mieszkamy na zakrecie... tak sie zlozylo ze nad prawym koncem ulicy wschodzi slonce. czasem zdaze odslonic okno na czas :) bywa cudnie. krwiscie czerwono... odcienie rozu i czerwieni... albo po prostu - wyblakniete pomaranczowe chmurkowate cos... wszystko jednakowo mi piekne jest...

a co do zycia? no coz. na kazdym kroku udowadnia mi jak bardzo nieudolna ze mnie matka... jak bardzo nie potrafie pomoc wlasnym dzieciom... wszystko jedno w czym. nie potrafie. brak mi cierpliwosci czy innych detali... ech... zawsze powtarzam ze Grzdyle kiepsko trafily...

22 stycznia 2009   Komentarze (5)
refleksyjne  

mozna i tak...?

***...***...***...***...***...

***...***...***...***...***...***...***...***...***...***...

***...***...***...***...***...

- wiesz, i teraz z naszej sypialni mam widok na wschod slonca!- mowie podekscytowana przez telefon do kumpeli...
- no tylko tego ci trzeba, bedzie cie budzilo co rano!
hmmm...

 

myszke mamy w domu. bynajmniej nie hodowlana i nie zamierzona. ktos wie czy tego sie mozna pozbyc? i na ile takie zwykle lapki na myszki sa skuteczne?

 

a na koniec refleksja: mycie duzych drzwi okiennych(w sensie przesuwanych okien bedacych jednoczesnie wyjsciem na taras) w kilkustopniowym mrozie stanowczo nie jest jednym z moich ulubionych zajec...

11 grudnia 2008   Komentarze (7)
refleksyjne   rozmowki  

bo ja to przesadzam...

/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----
cos zmienili na glownej i trzeba dluzszy szlaczek???
*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/

jak zwykle zreszta.
normalka taka. poza tym jestem tajemnicza bo nie powiem... ale czy wazne jest tak naprawde CO sie ma wydarzyc? czy nie wazniejsze jest to JAK do tego podchodzimy i JAK MOCNO to przezywamy? JAK BARDZO sie tym stresujemy? i JAK BARDZO to wplywa na nasz byt.. na codzienne zycie, na codzienne zmagania... jesli bym powiedziala jasno i wyraznie o co chodzi, to podejrzewam ze 90% z czytajacych pukaloby sie po glowie mowiac: no tak, oszalala po prostu. no wariatka kompletna. no. sie cieszyc powinna a nie panikowac...
a ja wcale nie mowie ze nie. tzn ze nie wariatka. tak w ogole.
rozne etapy w zyciu czlowiek przechodzi. i takie w ktorych ufa wszystkim do naiwnosci... wtedy przewaznie sie zgarnia najwieksze baty po gebie... a sa i takie kiedy sie wydaje ze to co i jak przezywa to paranoja jakas, kwalifikujaca czlowieka do psychiatryka. conajmniej... bo takim pryszczem sie w depresje wpedzac? a przynajmniej w histeryczna hustawke nastrojow (o ile takie cos istnieje naprawde a nie tylko w moim slowniku...?)...
tak wiec stoje o tydzien przed tym nie-dokonca-znanym... przed tym czyms co moze uskrzydlic a moze podciac watpliwej jakosci skrzydla paletajace sie rozpaczliwie gdzies w okolicach ramion...
w pewnym sensie kawalek zycia trzeba bedzie zaczynac od nowa... cale szczescie ze MS przy boku... on moim, ja jego... i Grzdyle Dwa...

28 listopada 2008   Komentarze (3)
refleksyjne   zdolowane   wydarzenia  

8

/-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****/

tyle zostalo do chwil kiedy bardzo wazne COS sie zmieni. a moze wlasnie sie nie zmieni... kolejne przeflancowanie...?
zmiana na jakiestam. nie wiem czy na lepsze, na inne z pewnoscia...
wlasnie pogryzlam palce do krwi. wrazliwi nie czytac, tak? kurza twarzyczka.
kupilam kolejna nowa ksiazke Szwai. poprzedniej nie przeczytalam :) lubie miec ten komfort ze jak popatrze na polke to widze ze mam co czytac... czasem specjalnie czytam kolejny raz te sama ksiazke, mimo ze nowa stoi na polce. wlasnie po to. zeby wiedziec ze w razie czego to mam jeszcze nieprzeczytane... ale teraz nie moge. nie moge nawet Chmielesi czytac... cos ze mna nie tak, na pewno :)
odkrylam czasopismo "bluszcz". czy tam magazyn. czy tam jak go zwal. chyba bede fanka :) tzn dopoki sie nie popsuje tak? dopoki jeszcze im bedzie zalezalo na nowych czytelnikach, dopoki jeszcze bedzie im zalezalo... potem niewiadomo...ech...
dol dzisiejszy trwa. ide spac. kolejna noc, po ktorej nie bedzie sie chcialo wstawac... kolejna noc po ktorej tak bardzo bym chciala zeby MS mial wolne... i wcale nie ze wzgledow kosmatych niestety :(
ech, chrzani mi sie wszystko, pod czerepem jeden wielki wezelek, kto to rozsupla...?

27 listopada 2008   Komentarze (5)
refleksyjne   zdolowane   wydarzenia  

chyba mam dosc...

/innaM, nie dziala mi to wklejanie z worda w sensie kodowania :) no to dajemy te 60 znakow, tak? tralalalala, bumcyk, swoja droga ciekawa jestem jak dlugo jeszcze szanowne adminstwo bedzie ignorowac to ze nikomu sie taka sytuacja nie podoba? bo chyba moge spokojnie napisac nikomu, skoro podobac sie moze jedynie tym co to produkuja tony notek typu lichowiejakiego, bo nie wiem czy to nawet reklamami mozna nazwac...??/

dwie sprawy... pierwsza... chyba najbardziej bolaca... odkrycie, ze jak sie ma miekkie serce to nawet nie twarda d... trzeba miec tylko twarz... bo sie po niej obrywa obficie i z roznych stron. czasem tych, z ktorych sie nie spodziewamy...
... sytuacje w ktorych wydaje sie ze wszystko jest jasne i jestesmy w 99% rozumiani przez otoczenie... dupcia blada ze tak infantylnie sie wyraze... 
no i trudno sie mowi. kolejny raz trzeba po prostu zabierac zabawki i isc na swoje podworko, skoro na tym, ktore dlugo bylo swoje - nas nie chca. czemu pisze w liczbie mnogiej - nie mam zielonego pojecia... moze tak latwiej??? tylko gdzie jest to „swoje" podworko...

druga... ech. to ta dobijajaca i radosna zarazem... na ktora i trzeba poczekac, ktora bedzie sie ciagnela miesiacami o ile nie dluzej... bo nawet kiedy juz bedzie „hop" to jeszcze duuuuzo malych kroczkow potrzeba...

a z codziennosci - Grzdyle rosna... sa urwisowate bardzo... kosztuja cala fure nerwow. i co z tego? :P Mniejszy sie tak cudownie rozgaduje, i w nosie mam ze mowi niewyraznie - wreszcie mozna sie z nim dogadac, choc w czesci :))) kulturny jak niewiemco, denkju Mama, sioji Mama, fiiiis fiiiis on top! Hehe. Uwielbiam te jego „grzecznosciowe" zwroty. O ile pierwszych dwoch chyba tlumaczyc nie musze (thank you Mama, sorry Mama), o tyle ostatni chyba musze choc troszke... otoz jest takie wyrazenie gdy sie bardzo kogos prosi to sie mowi: „please, please, with a cherry on top and the ice cream in the middle" - zabijcie nie wiem dlaczego i skad, ale to takie zartobliwo-slodkie moim zdaniem :)) no i sobie Mniejszy skrocil i przysposobil :)))
Wieksza sie zrobila z nagla zazdrosna. No w mordke jeza, po 3 latach sobie uswiadomila ze brata ma?? Nie umiem tego zrozumiec, podkreslam na kazdym kroku ze jest ukochana corcia i tyle, i ze o ile zachowania tolerowac nie moge o tyle ja kocham i koniec. Na ile to do niej trafia nei mam pojecia... moze kiedys trafi... uwielbia wystepowac. Przed lustrem, przed ciotkami i wujkami, prosic jej nie trzeba ani namawiac :))))) stanie ukloni sie i jedzie z koksem :)))) o, nawet w tej chwili... wiecie jak pisze? Siedze w naszej sypialni przy biurku, Wieksza stoi na naszym lozku patrzy w lustro (mojej toaletki), spiewa chyba jakas piosenke o swoim braciszku (ze ma oczy i uszy i takietam :)))) )... o przepraszam w hymn narodowy jej przeszlo :P i padli jak kawki... moje kochane Szkrabulce....

/i mialo byc zdolowane lichowie co a prosze jaki mi rozczulajacy koniec wyszedl :))))/

17 listopada 2008   Komentarze (2)
refleksyjne   zdolowane  

wspomnienie lata...

/wklejanie z worda u mnie nie dziala nie wiem czy to przez wstawianie zdjecia, czy przez zmiane koloru czcionki... nie mam pojecia. wiec wracamy do stukania 60 znakow coby nie bylo widac tekstu na glownej, gdyzboponiewaz wkurza mnie to i tyle.../

Smak listopadowych malin jest chyba zupelnie inny niz tych sierpniowych... moze dlatego ze juz zimno i przymrozki... moze dlatego, ze sie juz ich nie spodziewam... wyszlam ot tak sobie na ogrodek... moze sprawdzic czy pranie wyschlo... nie wiem dlaczego zerknelam... a moze podswiadomie wlasnie... (czasem sobie mysle ze albo przeceniamy te podswiadomosc, obarczamy ja wina za wszystkie nasze „chcenia" czy „niechcenia"...) szesc bardzo dojrzalych malin... wpakowalam jedna od razu do buzi... (no dobra, nie tak calkiem od razu, bo najpierw musialam cyknac zdjecie tak?) slodka, prawie lepka rozkosz MS byl w garazu wiec nie skorzystal :P pewnie bym sie podzielila druga malina z tych szesciu...  trzy dla Wiekszej i trzy dla Mniejszego... Wieksza laduje wszystkie trzy od razu do buzki i pyta czy mam wiecej, Mniejszy delektuje sie kazda malina oddzielnie... takie rozne te Grzdyle sa... takie kochane...(mimo ze narzekam, dre sie i odchodze od zmyslow po kilka-nascie razy dziennie....)

 

darmowy hosting obrazków

/...trzy tygodnie.../

15 listopada 2008   Komentarze (9)
refleksyjne  

bo Wszystkich Swietych...

...a wiec powinno byc zamyslenie... powinno byc... tu tak o to trudno...

przy kosciele postawiony krzyz... bo daleko sa groby naszych Tych Co Juz Sa Tam...

darmowy hosting obrazków

dookola ludzie zapalaja znicze...

darmowy hosting obrazków

 ...zeby choc namiastke tego, co Tam...

... nie umiem juz przezywac Tych Swiat... :(((

...nie tak, jak Tam... nie tak, jak bym chciala :(((

tak, to moje wybory...

...chyba po prostu nie mozna miec wszystkiego... cena za Szczescie...?

03 listopada 2008   Komentarze (7)
refleksyjne   zdjecia  
< 1 2 3 4 5 6 7 >
Serducho | Blogi