ech...
... zycie zycie!
w zasadzie czego ja sie czepiam zycia??? w sumie calkiem ono ciekawe jest, i droga polowke znalazlam, i drapak wyzdrowial... ale tak sobie myslem czemu to tak jest ze czlowiek nawet jak jest baaaaaaaaaardzo szczesliwy to zawsze ma jakies cosik... albo tesknota za czyms nieokreslonym w zasadzie i trudnym do sprecyzowania, albo gdzies ktos daleko jest ktos na kim zalezy, ktos kogo kochamy (niekoniecznie musi to byc milosc w sensie facet kobita), np rodzice, rodzenstwo, przyjaciele, piesek czy jakis inny drapak... albo oglonie za czasem ktory tak nam super gdzies minal i juz nie chce powrocic... i tak jakos jest ze zawsze czlowiek bedzie za czyms tesknil, i powie nagle :jestem szczesliwy! a za chwile... no nie tak do konca bo.... ech jakby tych "bo" nie bylo... latwiej by sie zylo:) (matko jednyna nie czuje jak rymuje!!!)
ech...
idem sie pobawic z drapakiem moze mi ta melancholia czy inne piorunstwo przejdzie...