juz. wrazliwi - nie czytac!
od wczoraj na silnych prochach przeciwbolowych. ale w domciu:)
co do narkozy - nic mi sie nie snilo. anastezjolog nie byl przystojny niestety. chirurg bardzo sympatyczny, szescdziesiecio-szescio-latek ;o) pielegniarki mile. studentka tez. przygladala sie tylko operacji - ciekawe czy zemdlala? zanim "odplynelam" slyszalam jak prosila czy moze sobie usiasc... ciekawe czy tak strasznie wygladalam czy cos? "wywiercili" mi w brzuchu 3 dziury. jedna kolo pepka, druga wyzej i z prawej strony, a trzecia pod mostkiem. pozaklejali je jakimis plasterkami, ktorych mam nie ruszac przez tydzien. obudzilam sie po operacji ze strasznie suchym gardlem. a oni mi tylko gabeczke do possania dali!!! niech se sami ssaja, ja chce pic! no nic - wytrzymalam. w sumie w szpitalu spedzilam... 6 godzinek. po 4 godzinkach zadzwonili do Mojego Szczescia zeby sobie mnie zabral. no to ochoczo zabral. w domciu tak sobie odplywalam w sen i budzilam sie... co 4 godziny 2 tabletki rpzeciwbolowe. bolaly mnie plecy i brzuch - pod zebrami. mowili ze to normalne - w czasie laparoskopii pompuje sie brzuch... mowiac w skrocie - robili mnie w balona hjehjehje!
pytalam chirurga czy widzial te kamyki (niestety mi nie dali!!!! buuuuuu!!!!) - mowil ze nie otwieral woreczka, tylko caly wywalil, ale mowil ze ich tam bylo sporo! no to dzieki Ci Panie Boze, ze sie pozbylam tego swinstwa!!!!
teraz jeszcze tylko dwie wizyty u dentysty... i mozna odliczac dni do Wielkiego Wyjazdu!!!!
a wszystkim serdecznie dziekuje za zdrowaski:)