wariatka :)
no roza oczywiscie :)
tu w wersji po deszczu..
/kliknac w zdjecie w celu dostania sie do albumiku:)/
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
no roza oczywiscie :)
tu w wersji po deszczu..
/kliknac w zdjecie w celu dostania sie do albumiku:)/
[... dzis poruszyla mnie pewna historia... cieplej serdecznej i cudownej osoby... i mam nadzieje ze sie Ona na mnie nie obrazi za to co za chwile popelnie...]
/Dagci.../
...i chocby nie wiem jak
bolalo
znekane obolalym umyslem serce...
a swiat
wydawal sie jednym wielkim snem szalenca...
...chocby po ludzku wszystko przepadlo
jak w studni bez dna
wszystkim zmorom naprzeciw
gdzies w glebi serca
odnalezc mam
iskierke...
i do bolu zaciskajac powieki...
pozwolic jej
przepalic serce na wskros...
...by zyc...
dlaczego ja nie potrafie klac? tak by mi sie przydalo... choc w sumie - co to da...
/znowu dol w temacie: jestem do kitu, nie nadaje sie NAWET na kure domowa. wiec jak kto ma dosc to sobie moze ominac. o. zeby nie bylo ze z musu czyta albo ze nie uprzedzalam./
a co tym razem? a wszystko. syf w domu i BRAK CHECI na to zeby bylo inaczej... bo po kiego sprzatac skoro NIE MA GDZIE tego wszystkiego poupychac? wiec ja posprzatam a za kilka dni sama nie bede pameitac gdzie co upchnelam i bajzel na nowo sie zrobi bo wszystko trzeba zewszad wtedy powywalac bo sie czegos szuka... taaa...
oraz to ze Mniejszy oczywiscie ciagle nie mowi... a ja sobie juz wszystko ladnie ulozylam, to dzis znowu szpileczka popod zebro - telefon z poradni, umowic sie na spotkanie chciala. bedzie mnie uczyc sie bawic z wlasnym dzieckiem... no wiec myslenie oczywiscie w desen: "co ze mnie za matka, skoro nawet mnie trzeba uczyc z wlasnym dzieckiem sie bawic..."
oraz to ze Wieksza pierwszego dnia przedszkola (bo wlasnie zaczela, w zeszlym tygodniu nie byla bo bylismy na wczasach) probowala rzadzic wszystkimi, z pania na czele, pyskowala i nie chciala sluchac... no nie ma to jak asertywne dziecko, tak? wrrr... chwilami bym jednak wolala troszke mniej asertywne chyba... pani swoja droga dla mnie wyglada troche jak cieple kluchy, tak jakby nie bardzo sama wiedziala czego od tych dzieci chce, no nie no z moja cora trzeba konkretnie prosze pania. nie ze usprawiedliwiam core - ja wiem ze ona jest pyskata i uparta i chce wszystkimi rzadzic. ALE sie jej na to nie pozwala i tyle. jak poczuje ze moze - no to hulaj dusza.
no i w morde jeza wszystko to mnie doprowadzilo do stanu pt.taki ktos jak ja powinien zyc samotnie, w jakims kieracie, bo EWIDENTNIE sie nie nadaje. do niczego. ani na zone ani na matke. kochanka odpada w przedbiegach...
wrrrrrrrr.
:o(
[jak ja niecierpie jak mi cos nie dziala w komputerze... teraz to sa moje ulubione: Forum oraz GG. w morde jeza no.tak ze jak by co to jedynie mailik mi zostal. i nie ten: serdunio@poczta.fm tylko serdunio32@tlen.pl , albo serduniom@wp.pl bo interia tez mi nie dziala. wrrrrrrrrrrr! ]
w niedziele wzielismy udzial w wspomnianym biegu. jak zwykle fajna atmosfera, jak zwykle wzruszenie... jak zwykle w noc przed niedziela - film zrobiony na motywach jak najbardziej autentycznych... jak oni zrobili to ze normalny zdrowy chlopak gral role czlowieka z amputowana noga... i to tak dobrze?? jak zwykle wzruszenie... i lzy...
a potem juz tylko radosc ze mozna byc czescia tej wielkiej sprawy. bo ja nie biore udzialu w zadnych innych biegach, spacerkach czy podobnych. ten jeden. chwycil mnie za serce 6 lat temu i trzyma... Moje Szczescie juz bierze udzial... nawet nie wiem, 15 raz z rzedu??
poniedzialek - wyprawa do M. kolejne cudowne miejsce... miejsce gdzie historia sprzed kilkuset lat splata sie z wiara ludzi wspolczesnych... kilkaset lat temu wycieto tam w pien kilka wiosek tubylczych wraz z piecioma z osmiu misjonarzy-jezuitow, ktorzy wcale nie ogniem i mieczem nawracac tam chcieli... a praca i przyjaznia... teraz wiele narodowosci tam ma swoje symbole wiary... wspaniala idea, cudowne miejsce...
wieczorem zachod slonca z jednego punktu nad jeziorem... slicznosci i w ogole... ech... (zdjecia oczywiscie ze beda - jak wroce i dorwe sie do normalnego komputra :) )
wtorek- boardwalk... jak to wytlumaczyc... takie molo jakby czy deptak ciagnace sie przez setkimetrow chyba, nie przez jeziora ale jakby podmokly park, mokradla czy cos w tym stylu. super sprawa!
wieczorkiem - zabytkowa stacyjka i zachod slonca z "parku zachodu slonca". wczesniej dzieciaki mialy radoche na placu zabaw :)
sroda - plaza nad duzym jeziorem, troche za zimno na plywanie (woda za zimna bo ogolnie to goraco bylo! 30 stopni!), Mniejszy sie bal w ogole wejsc, musialam go niesc, Wieksza spacerowala sobie z Tatusiem po wodzie do ud mniej wiecej :)
popoludniem - miasteczko zrobione przez pewna bardzo bogata firme - w stylu ponoc szwajcarskim. bardzo przyjemnie, fontanna dla dzieciakow do zabawy (no niby tylko dla dzieciakow, ale przyznaje sie bez bicia - tez sie tam dobrzebawilam!) - oraz park zabaw. oraz nibyryneczek - suuuper sprawa.
no. to tyle poki co :)
jak co roku pisze o tym na blogu. bo uwazam ze TAKICH ludzi nigdy dosyc...
Terry Fox - chlopak u ktorego stwierdzono raka kosci. amputowano mu noge 15cm nad kolanem. a on zamienil swoja tragedie na niesamowita sprawe... pomyslal ze warto by zaczac zbierac pieniadze na badania nad rakiem ,zeby pomoc nie tylko takim jak on, ale i mlodszym - dzieciakom, na ktorych nieszczescie napatrzyl sie w szpitalu... wymyslil ze przebiegnie Kanade wpoprzek... zaczynajac od wschodneigo a konczac na zachodnim wybrzezu... w czasie teg obiegu bedzie zbieral pieniadze na badania nad rakiem wlasnie. myslal ze jesli kazdy da $1 to uzbiera sie ponad $30mln.
niestety - po przebiegnieciu 5tys km, po 143 dniach, musial zakonczyc bieg. okazalo sie ze rak dal przerzuty na pluca. w wieku 22 lat Terry Fox odszedl... ale mysl zostala i do dzis dnia odbywaja sie coroczne biegi pod nazwa "terry fox run". zebrano juz ponad $400mln!
a ja jak co roku wzruszona jestem tym wszystkim i tyle. ciagle w glowie mi sie nie miesci ze tak mozna. ze mozna do tego stopnia zapomniec o sobie...
dojechalismy, wlaczylam laptop i co sie okazuje? dziala! ha!! tzn nie ze laptop dziala i to takie "ha", ale internet :)
podroz taka sobie srednia, deszcz, wiatr... ale okolice juz sie sliczne robily im blizej - pagorki, lasy... :) tylko zachod slonca jakis wybrakowany taki...
a wiec - wyglada na to ze nie bedzie odwyku :))
... nad jeziora. w morde. i ma byc fajnie!
bojowo nastawiona troche cos jestem :)