* * * * * * * *
takie mam przed domem....
a ile strachu sie najadlam tej nocy mozna poczytac TUTAJ...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
takie mam przed domem....
a ile strachu sie najadlam tej nocy mozna poczytac TUTAJ...
"warto rozmawiac" - Pospieszalski. bardzo madra (??!!) dyskusja na temat aborcji. i jak zawsze w tem temacie mnie wszystko zagrzewa... jak jedna madra wielce paniusia twierdzi ze dziecko w lonie matki to zaczyna byc dzieckiem w 19 tygodniu, a wczesniej jest czescia jej organizmu... jak takie inne wyfryzowane paniusie twierdza ze tak ,pozwolic mordowac, bo przeciez po co ma sie narodzic dziecko ktore mamuska nie bedize mogla wychowac... modrowac. aborcje. przerywac ciaze. flaki sie przewracaja.
tak. jestem niereformowalna w tym temacie. i tak. jestem cala soba przeciwko. przeciwko aborcji. 14letnie dzieciaczki - przepraszam wszystkie nastolatki - ktore decyduja sie na wspolzycie seksualne niestety podejmuja to ryzyko. no tak, przeciez to jest naturalne! przeicez sex to jest naturalna potrzeba. fizjologiczna niemalze. tak jak siusiu czy tzw nr 2. a ja sie pytam gdzie rozum??? czy czlowiek sklada sie przede wszystkim z popedu seksualnego??? no jesli tak, to bardzo temu ktosiowi wspolczuje.
jest rozum. jest silna wola. jest umiarkowanie. sa idee. moze to wszystko przestarzale i konserwatystyczne. no to ejstem konserwa i juz.
Oliwka spi... ile takich cudow zostalo zabitych... matka ma prawo decydowac??? a czy dziecko jest jej wlasnoscia jak para skarpetek??? ile takich cudow nie ujrzalo swiatla dziennego tylko dla tego ze mamusia i tatus sobie chcieli pofiglowac. dla wlasnej przyjemnosci...
a ja sie pytam - dlaczego nikt nie pyta tych matek ktore juz usunely=zabily dzieciatka - jak sie teraz czuja... jak sobie poradzily z wlasnym sumieniem... czy to tez nalezy zabic??????
a bylo to tak:
okolo godziny 11 polozylam Oliwke do lozeczka - wczoraj spala juz o 9:30, dzisiaj marudzila marudzila ,ale spac nie chciala, wiec pomyslalam sobie - jak ja poloze w lozeczku to przeciez zasnie w koncu... sama usiadlam przy komputerze w pokoju obok. jakies 10 minut pozniej - slysze ze Oliwka bawi sie w najlepsze. gada sobie, smieje sie, itd. nie reaguje - myslac ze jak bede cichutko siedziec, to sie zniecheci i zasnie... nagle slysze znajomo brzmiace marudzenie: eeee, buuu, eeee... no nic - mysle sobie, - wyciagne ja z lozeczka i moze sie troche pobawi. wchodze do pokoju, patrze a Oliwka STOI w lozeczku!!! trzymajac sie lapkami poreczy - slicznie prosciutko stoi!!! w zasadzie to jedna lapka porzadnie trzymala sie poreczy, a druga lapka sciskala ulubiona niebieska zyrafke... lzy mi sie w oczach zakrecily!!! przeciez juz dawno skonczyla 13 miesiecy, wszyscy sie dopytuja czy chodzi, marudza mi i madrza sie nad glowa, ze taka tam Kasia Basia czy inna Kunegunda to chodzi juz od dziewiatego miesiaca. kto nie byl rodzicem ,nie wie co to znaczy. ja tez nie wiedzialam wczesniej ze tak strasznie mi na nerwy beda dzialac wszelkie takie zagrywki!!! (takie sa uroki wychowywania najmlodszego dzieciatka w rodzinie... no niby kuzynka ma mlodsze, ale to jest jej drugie, wiec wszyscy sa juz ekspertami po pierwszym... ech.... wrrrrrrr.) a tu prosze - pokazalo moje dziecie co potrafi!!!!!!! no!!!!!!
Terry nie chcial zeby bylo smutno. do konca sie smial, do konca byl pogodny... mowil ze jesliby kazdy dal choc dolara, to - w Kanadzie - uzbieranoby 20 milionow... za rok bedzie juz 25 bieg. uzbierano duzo duzo wiecej.
dzis podczas kazdego biegu widzi sie ludzi w kazdym wieku... niektorzy biegna, niektorzy ida, niektorzy jada na rowerach, na wozkach, na rolkach... niemowlaki w wozkach. jest loteria - na ktorej zreszta wygralam! taki sobie zestawik:)
jest naprawde wesolo. bo przeciez nie chodzi o to zeby z grobowa mina i ze lzami w oczach... kazdy uczestnik ma w pamieci kogos kto zmarl na raka. kogos z rodziny, przyjaciol, znajomych...
przede wszystkim chodzi o to, by wreszcie cos z tym rakiem ktos zrobil...
a oto historia chlopca.. historia prawdziwa...
Terry Fox was born in Winnipeg, Manitoba, and raised in Port Coquitlam, British Columbia, a community near Vancouver on Canada's west coast. An active teenager involved in many sports, Terry was only 18 years old when he was diagnosed with osteogenic sarcoma (bone cancer) and forced to have his right leg amputated 15 centimetres (six inches) above the knee in 1977.
While in hospital, Terry was so overcome by the suffering of other cancer patients, many of them young children, that he decided to run across Canada to raise money for cancer research.
He would call his journey the Marathon of Hope.
After 18 months and running over 5,000 kilometres (3,107 miles) to prepare, Terry started his run in St. John’s, Newfoundland on April 12, 1980 with little fanfare. Although it was difficult to garner attention in the beginning, enthusiasm soon grew, and the money collected along his route began to mount. He ran 42 kilometres (26 miles) a day through Canada's Atlantic provinces, Quebec and Ontario.
It was a journey that Canadians never forgot.
However, on September 1st, after 143 days and 5,373 kilometres (3,339 miles), Terry was forced to stop running outside of Thunder Bay, Ontario because cancer had appeared in his lungs. An entire nation was stunned and saddened. Terry passed away on June 28, 1981 at age 22.
The heroic Canadian was gone, but his legacy was just beginning.
To date, more than $340 million has been raised worldwide for cancer research in Terry's name through the annual Terry Fox Run, held across Canada and around the world.
wybaczcie ze nie tlumaczylam...
jakis idiota podrapal mi samochod na parkingu!!!! wrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!
Oliwka mi tutaj siedzi pod krzeslem, a ja sie staram cos wykliknac. ot poswiecenie :P
wczoraj pierwszy raz wstala sama! tzn - z wybitna pomoca brzegu lozeczka ale jednak bez pomocy mojej:) juz wczesniej potrzebowala rak (moich) tylko po to, by sie podciagnac, ale to jednak byla jakas pomoc. wczoraj - zaparla sie o pieska ktorego ma w lozeczku (biedny piesek?), steknela straszliwie, sapnela i - stanela na wlasnych nozetach:) brawo malenka!
wydaje mi sie tez ze zaczyna wiecej rozumiec. na pytanie gdzie jest mama - odwraca glowke w moja strone, na pytanie gdzie tata - szuka wzrokiem Tatulka. tylko biedne to moje dziecko, bo z roznych stron naplywaja rozne jezyki... polski miesza sie z angielskim:) w sklepach slyszy juz calkowita mieszanine. i jak to moje biedne dzieciatko ma sobie poradzic??? zartuje oczywiscie... tak bardzo chcialabym by mowila plynnie po polsku... boje sie jednak - widzac w rodzince mojej ze nie jest to takie latwe... a najbardziej mnie wkurza to gadanie potem - co z ciebie za Polka, skoro twoje wlasne dziecko nie mowi po polsku... ech zycie...
dolek dolkiem, a zyc trzeba o. i Oliwka wywija takie numerki ze micha sie musi cieszyc, no bo jakzeby inaczej? z najnowszych osiagniec - na pytanie gdzie jest piip piip - pokazuje na nos. cudzy oczywiscie nie swoj. bralo sie to stad ze ilekroc dotykala mojego nosa ja mowilam glosno "piiiiip". no to sobie zapamietalo moje zdolne dzieciatko...
nie wiem jak zabezpieczyc szklane drzwiczki do szafki "telewizorowatej" (jak sie toto nazywa? takie szafki na ktorych stoi TV?). niemaja uchwytow, wiec standardowe zabezpieczenia biora w leb...
bylismy ostatnio na 3 dni na dzikiej polnocy. hihihi. las, jezioro, swieze powietrze...
pomoglo:)