kolejny spacerek...
nie lubie isc na spacerek ot tak sobie dla samego "iscia". lubie miec jakis cel. ostatnio idealnym celem jest pstrykanie zdjec... Wieksza sie pyta (gdy przystaje na chwilke): zdjecie kwiatkom? :o)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
nie lubie isc na spacerek ot tak sobie dla samego "iscia". lubie miec jakis cel. ostatnio idealnym celem jest pstrykanie zdjec... Wieksza sie pyta (gdy przystaje na chwilke): zdjecie kwiatkom? :o)
...probowalam uchwycic nieuchwytne... patrzylam jak krople wsciekle roztrzaskuja sie o plastikowy stol "piknikowy"...
...
...o deski werandy...
... i pomyslalam sobie... kiedys probowalabym to wszystko pewnie opisac... teraz mam aparat fotograficzny... i to nim probuje uwieczniac chwile... czy to z lenistwa... czy to z wygody... a moze po prostu wypalilam sie jako szufladowa poetka... moze zdjecia sa bardziej efektowne...
... jakkolwiek by tego nie tlumaczyc - takie zabawy aparatem fotograficznym sprawiaja mi ogromna radosc :)))
p.s. a dla wszystkich celebrujacych jakiekolwiek okazje - 100 lat w bardzo ... oryginalnym wykonaniu:)))
* dzisiaj byl tutaj Dzien Matki ...
* nasz iglaczek po raz pierwszy ma szyszeczki...
* przed domkiem zakwitly tulipanki... (miniaturkowe)
* zakroliczony kitajec Wiekszej... :)
...dziekujemy za uwage... :o)
... mi dziecko. Wieksza znaczy sie. w oczach dorosleje normalnie. stara sie opiekowac Braciszkiem jak moze. tylko... bardzo nie lubi jak jej zabiera zabawki. a Mniejszy tak ma, ze jak tylko ktokolwiek dotknie sie do jakiejs nowej zabawki, to rozdziawia paszcze i wydaje krzyk. a jesli sam sie moze dostac do zabawki to oczywiscie usiluje ja natychmiast zabrac. co wywoluje dzikie piski z paszczeki Wiekszej, i zaraz potem wrzaski ze strony Mniejszego. taaa... a mamusia dostaje bialej goraczki bo dajmy na to w tym momencie akurat probuje ugotowac obiad/ogarnac kuchnie-pokoj-cokolwiek/zjesc sniadanko wzglednie lunch/zrobic pranie/itd. niepotrzebne skreslic. no wiec i mamusia wtedy leci na ratunek - w zasadzie nie wiadomo komu? nie jestem zwolennikiem nakazywania starszemu zeby oddalo mlodszemu zabawke, zeby ustapilo. chyba ze to Mniejszy akurat sobie pierwszy te zabawke znalazl, a Wieksza mu zabrala. wtedy tak - wtedy odbieram Wiekszej i daje Mniejszemu. generalnie Wieksza wie juz, ze jesli Mniejszy jej ciagle zabiera jakas zabawke to nalezy mu cos w zamian dac. i stosuje to. czasem trzeba jej tylko przypomniec...
a tak w ogole to Mniejszy juz ma 11 miesiecy... :o)
taaa....
nie bede jedna z tych matek ktore na blogu pisza tylko jakie to cudowne dziecko posiadaja, jaki to aniolek, jak to opieka nad nim/nia/nimi to sama slodycz i czysta rozkosz...
otoz Posze Szanownego (acz waskiego bardzo) Grona Czytelnikow - MOJE dzieci mi niczego nie ulatwiaja. Wieksza ma piekielny charakterek - wychodzi na to ze po... prababci. bo nie wiem skad inaczej... zaczela dzien od urzadzenia kapieli wszystkim ksiazkom ktore staly na pudle z zabawkami. w tym (o co mnie trafil nie powiem kto!) "pora spac kroliczku" (prezent od Cioci Gerappy) po prostu nasiakl woda do polowy. wszystko w ciagu max 7-10 minut na ktore zostawilam ja na dole sama (!) gdyz musialam zmienic pieluche Mniejszemu. trafilo mnie jak wyzej, dostalo Smarkate po doopsku i po lapach, rozzalilo sie przez 5 minut, po czym gdy jej po raz kolejny tlumaczylam ze tak nie wolno robic, zaczela sie smiac w twarz. moja twarz. trafil mnie kolejny wzorzysty szlaczek. minela moze godzinka, Wieksza pila wode siedzac na krzesle do karmienia (z tacka), po chwili zorientowalam sie ze jest cos za cicho. podchodze, patrze - juz jest kaluza na tacce... i rekawy mokre po same lokcie...
oprocz tego - kazde moje dzisiejsze "NIE" znaczylo dla niej "tak", byla po prostu nieznosna. nie poszla spac, budzila Mniejszego... koszmar...
i prosze mnie nie umoralniac ze dzieci sie nie bije. i ze to slabosc rodzice pokazuja jak daja klapsa dziecku. no i trudno, niech pokazuja. ja az tak mocnych postronkow na nerwy nie posiadam...
ha ha ha. poki co - witamy maj salwa smarkajaca. ja, Moje Szczescie i Mniejszy. Wieksza salwy armatnio-kichajace odstawia. w sobote wybralam sie z Mniejszym do lekarza - na wsiaki sluczaj. wyrok - wirus "przeziebieniowy". no.
dzisiaj Bratanek MOjego Szczescia mial swoja Pierwsza Komunie Sw. wiec bylismy jak to Wieksza okreslila "party party". zostawie sprawe bez komentarza. o. bo serce mi sie kraje jak sobie porownuje nawet do wlasnej Pierwszej KOmunii Sw...
no i niech te chorobska ida sobie precz, bo ja mam dosc!!! odjelo mi prawy otwor nosowy i do oddychania zdatny mam tylko lewy. nie lubiem tak!!!!