wariatka.
no roza oczywiscie. wlasnie dzisiaj jej zrobilam sesje zdjeciowa :
ech...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
no roza oczywiscie. wlasnie dzisiaj jej zrobilam sesje zdjeciowa :
ech...
/nie wiem czy to tak zawsze juz bedzie ze notke zaczynac bede od czegos zupelnie nie na temat??hmm. dzisiaj bedzie o tym jak bardzo sie zdziwilam NIE widzac na glownej stronie reklamowo-badziewnych blogow produkujacych masowe ilosci bezsensownych notek o niczym.no. moze to przez pore dnia... a raczej nocy?hmmm... zobaczymy.../
juz prawie tydzien minal. wmiedzyczasie - tylko zmienia sie cale moje zycie. tylko. i po raz kolejny. MAM nadzieje ze na dobre. na lepiej? lepiej nie tylko dla mnie ale glownie dla Moich. mam nadzieje...
a w zeszla niedziele tak jak pisalam - BYLISMY. pogoda dopisala moze nawet az nadto - upal 30stopniowy. pfff. humory dopisaly, Grzdyle dzielnie na rowerkach pokonaly pierwsze 2 km, potem zsiadly z rowerkow, przeszly kolejne 2 km, nastepnie spowrotem wsiadly na rowerki i ostatni kilometr przejechaly :) moje dzielne Grzdyle... "Mama, I love Terry Fox"-powiedziala Wieksza. "Mama, Teji Fox"- zawtorowalo echo znaczy sie - Mniejszy. :) i tak ma byc. choc na razie nie wie dlaczego i po co i o co chodzi. ale tak ma byc.
czwartek bedziemy pamietac dlugo.. jako jeden z zyciowych punktow zwrotnych...
MS nareszcie duzo spokojniejszy. uff. ciezko mi bylo patrzec na niego - tak latwo wybuchal, tak latwo go mozna bylo wyprowadzic z rownowagi. ostatnio znowu czesciej sie smieje, czesciej widze jego swiecace oczy :) kiedy mowi o tym co bedzie, o przyszlosci, o... to jest Moje Szczescie... :) i pomyslec ze przyszlo do mnie (wspomozone przez spiskowcow) ot tak sobie, kiedy sie pogodzilam z losem i wytlumaczylam sobie ze w zasadzie byc samemu to nie jest az taka straszna tragedia... kiedy sie pogodzilam z losem i tylko modlilam sie o to, bym w samotnosci tez potrafila byc szczesliwa... jakies 3-4 miesiace pozniej poznalam MS :) he...
...tez mnie na wspomnienia jakies wzielo no! :)
tymczasem blogowi mojemu stuknelo 6 lat... o w morde...
/jak co roku... szkoda tylko ze TA notka utonie w morzu idiotyzmow - blogow o niczym. szkoda ze admini nic z tym nie robia. bardzo wielka szkoda. bo akurat TA notka jest bardzo bardzo wazna...moze nie tyle notka. to co chce powiedziec. to o czym chce zeby wszyscy wiedzieli... i w nosie mam ze bedzie to znowu jedna z najpatetyczniejszych notek na tym blogu!/
Terry Fox - chlopak u ktorego stwierdzono raka kosci. mial tylko 18 lat kiedy amputowano mu noge 15cm nad kolanem. a on zamienil swoja tragedie na niesamowita sprawe... pomyslal ze warto by zaczac zbierac pieniadze na badania nad rakiem ,zeby pomoc nie tylko takim jak on, ale i mlodszym - dzieciakom, na ktorych nieszczescie napatrzyl sie w szpitalu... wymyslil ze przebiegnie Kanade wpoprzek... zaczynajac od wschodneigo a konczac na zachodnim wybrzezu... w czasie teg obiegu bedzie zbieral pieniadze na badania nad rakiem wlasnie. myslal ze jesli kazdy da $1 to uzbiera sie ponad $30mln.
niestety - po przebiegnieciu 5tys km, po 143 dniach, musial zakonczyc bieg. okazalo sie ze rak dal przerzuty na pluca. w wieku 22 lat Terry Fox odszedl... ale mysl zostala i do dzis dnia odbywaja sie coroczne biegi pod nazwa "terry fox run". zebrano juz ponad $400mln!
a ja sie zastanawiam... jak dumna musi byc jego MAtka, jak serce w niej musi rosnac... oczywiscie ze wyplakala morze lez... oczywiscie ze zadawala setki pytan... ale po tylu latach... kiedy patrzy na tych wszystkich ludzi noszacych koszulki z nadrukowanym logo fundacji JEJ syna... kiedy patrzy na te dzieciaki, ktore moga wyzdrowiec DLATEGO ze jej syn podjal kiedys taka a nie inna decyzje... wie ze jej syn zyje. w najcudowniejszy z mozliwych sposobow...
i jak co roku bedziemy tam jutro. choc ma padac. bedziemy i pewnie znowu sie splacze. pewnie znowu kupie koszulke. pewnie znowu... bo ciagle tak samo i na nowo wzrusza mnie brak egoizmu tego mlodego czlowieka ktory potrafil poruszyc serca milionow...
on bigenie ciagle... biegnie... poki na swiecie beda ludzie umierac z powodu nowotworow, on bedzie biegl...
/specjalnie przejrzalam wszystkie nowe notki na glownej - ani jednej konkretnej normalnej notki. wszystko reklamowki i inne duperele. no ja przepraszam ale MOZE JEDNAK COS BY KTOS Z TYM ZROBIL??? HAAAAAAAAAALOOOOOOOO, jest tu kto??????? i zeby nie bylo - ja po chrzescijansku najpierw w 4 oczy - tzn wystosowalam maila. obiecano ze bedzie to zrobione. tak w ogole to jeszcze mi sie rozjezdza caly widok w pisaniu posta, ale to jest pikus tak? mozna pisac na ten przyklad w notatniku a potem sobie wkleic. natomiast nowe notki ludzi ktorzy w ogole cos pisza, a ja niekoniecznie musze ich w linkach miec - sa mi kompletnie niedostepne. a szkoda. ech musi nas blogowe szefostwo chyba bardzo nie lubiec :/ /
no, to sie uzewnetrznilam, tak? :)
no to do tytulu. mrowa wlazla w roze. i w pylkach sobie siedziala... ciekawe czego chciala?
ech... tez bym chetnie sie gdzies zaszyla... na te kilka miesiecy przynajmniej... ech...
... ech, jak sie tutaj nie zmieni cos i na glownej nie przestanie byc widac setki blogow nie-wiadomo-o-czym, to szefostwo tego blogowiska osiagnie jedno na pewno: ludzie sobie stad pojda. przestana czytac co kto pisze, o poznawaniu nowych PRAWDZIWYCH blogowiczow bedzie mozna zapomniec. no ale skoro im to nie przeszkadza to co ja sie mam przejmowac tak? a otoz sie przejmuje. nie wiem, moze dlatego ze ostatnio tak malo dobrego wokolo mnie. a moze ja tego nie dostrzegam. ludzkie zycie sie chrzani, innych stoi w miejscu jak w jakims pogietym zawieszeniu. a ja na ten przyklad zawieszenia nie lubie i koniec. ech...
i tylko na MS i na kochana Roze Wariatke moge liczyc... nie wiem, ale jesli przyjdzie mi sie z nia rozstac... to glupie tak? przywiazac sie do krzaka rozy... ale to tak jakos wyszlo ze pielegnujac ja, dbajac o nia, oswajalam sie z nowym wszystkim... piekny z niej krzak...
ostatnio nabylam inna, w duzej donicy... czy zastapi mi Wariatke?...
ech, jednak chyba cos ze mna nie tedy...
...przedszkolny. po 5miesiecznej przerwie - nadspodziewanie spokojny. Wieksza chodzi na popoludnie teraz, moze i lepiej, rano zawsze jakos tak trzeba bylo leciec ze wszystkim...
grupa zdominowana przez chlopcow. Wieksza ma jedna kolezanke tylko. chlopcow bedzie z 10 moze.7 dzieci zna juz z zeszlego roku. Pani niestety ta sama :/ no ale trudno. moze lepsze to zlo ktore sie zna, od tego, ktore jest niewiadome?
pierwsze slowa Wiekszej przy wychodzeniu z przedszkola po zajeciach: "mama, I didn't have a time-out!!!" (mama, nie stalam w kacie!) ufff.
czytam Grochole ("A nie mowilam") - sympatyczna, nawet bardzo. ksiazka bo autorki nie znam osobiscie :)
jeszcze upalne dni, jeszcze nie ma jak wywietrzyc domu bo goraco sie wciska od razu jako pierwsze... a ja ciagle nie wiem czego chce... boje sie nie wiadomo czego... ech. wtulam twarz w MSowe ramiona i slucham jak mantry jego slow: no przeciez wiesz ze bedzie dobrze. no. bo bedzie.