skurrrrrrrrrr............!!!!!!!!!!!!!!!!
......cz!!! skurcz mniem zlapal! w lewej lydce auuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
......cz!!! skurcz mniem zlapal! w lewej lydce auuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!
klima na pietrze siadla w pracy. efekt? tam gdzie powinny byc przeprowadzane nasze badania jest ponad 32 stopnie. cieplutko co? jestem ciekawa ktoby tak chcial. ja wcale tam nie wchodze. tzn musialam kilka razy ale staralam sie jak najkrocej. Moje Szczescie i Jego Kumpel przyszli jako ochotnicy na badania, i oczywiscie komp tam zdechl. przenieslismy sie na dol - ufff co za ulga! 23 stopnie. luz blues. na zewnatrz w ogole nie wychodzilam. po co, zeby mi siem mozg ugotowal? lub to cos co jeszcze tam z niego zostalo??
ech...
z optymistycznych elementow - male sie kopie:) tzn nie sie tylko mnie:) ech, cudo!!!
a Lucky nasmarowal notke TUTAJ o.
zgasic to slonko! przeciez usmazy nas wszystkich zywcem kurdelek serdelek no! siedzem sobie przy kompie, temperwtura w pokoju sobie rosnie i nic jej nie moge zrobic. na termometrze zabraklo skali. no i co z tego ze w slonku? nawet w slonku nie powinno byc przeciez 60 stopni!!! szklanka soku z jakichstam kombincaji owocowej (nie cytrusow oczywiscie) z okolo 6 kostkami lodu pomaga na chwilke. okna nie otworze - tam jeszcze gorzej jest. powietrza w powietrzu brakuje!!!!!
a'propos kostek lodu - na szkole rodzenia fajne cwiczenie z kostkami lodu bylo - zajrzyj
generalnie nie jest zle, poza tym ze moglo by byc ciutke chlodniej... bo mi siem z mozgu cosik dziwnego robi i nie funkcjonujem normalnie!!!
no tak. to w zasadzie ciag dalszy do poprzedniej notki. bylismy na targu warzywnym. przechodzimy w poszukiwaniach najlepszych owockow. mijajac pania z truskawkami slysze:
Pani Od Truskawek: oj! A pani to chyba jusz na dniach... ?
JA (jeszcze z usmiechem) : nie, jeszcze nie na dniach, jeszcze 2 miesiace
POT (niemalze ze zgroza w oczetach): ooooo???? naprawde? ... hmmm to moze blizniaki!?
cholerka jasna i kurdelek serdelek!
rozmowa w sklepie w ktorym cos tam kupowalam:
Obca Kobieta - o, a pani to juz chyba niedlugo...
Ja -eee, jeszcze ...
OK - no to na kiedy???
Ja - no na polowe sierpnia gdzies tak
OK - no to co dlugo????????
kurcze. faktycznie ze chyba ma racje??? ja tylko nie myslalam ze siem az tak "rzucam w oczy":))))
jusz lepiej. przynajmniej siem nie mazgajem. slonko mi swieci w okienko, jest fajnie:) trzeba popodlewac kwiatki za oknem bo walsnie wczoraj przypadkowo odkrylam niejakie podobienstwo do ...Sahary w doniczkach. kwiatki rosnom chyba resztkom sil. a roza mi zakwitla ale to z drugiej strony domu. spoko jest.
wczoraj sobie ucielam slodkom zdrzemkem, a Lucky siem zachowywal jak aniolek normalnie, wskoczyl sobie wprawdzie na oparcie kanapy, ale nie zeskoczyl mi na glowe ani na tulow, ani w ogole na mnie, tylko sobie tam siedzial i lizal kanape... slodki taki maluch no. i nawet mi nie zostawil tam zadnych "niespodziewajek":)
a tak w ogole to wczoraj zaczelismy 32 tydzien. jakby ktos byl zainteresowany moim bilansem na te okazje to zapraszam TUTAJ:)
wlaczyla mi sie opcja maruda. wszystko mnie wkurza, denerwuje, doprowadza do lez lub skrajnej rozpaczy... nie pomoglo nawet pojscie do pracy bo sie okazalo ze... dzisiaj moge sobie wszystko darowac i moja szefowa chce bym robila za recepcjonistke - tzn wyjatkowo dzisiaj! i tekst - ze ona tak w ogole nie wie co ja robie. cholerka jasna! a co mam robic???? siedze i sie nudze bo nie ma co robic! nie ma ludzi do badan, zreszta moze to i dobrze bo sprzet ten ktorym badania powinny byc robione - po prsotu nie dziala prawidlowo!!! jeden wielki smiec!
jest mi poza tym goraco bo rankiem nie bylo slonka wiec sie ubralam w dlugie spodnie (ogrodniczki zreszta :P) no a teraz slonko sobie jest. dobzre ze chociaz bluzke bez rekawkow ubralam...
i w ogole!
a ciag dalszy marudzenia na drugim blogu sie znajduje
...jak to mozliwe ale mi sie tygodnie jakos nieprzyzwoicie poskracaly... po weekendzie nastepuje poniedzialek, potem jeszcze jest jakis czwartek, nastepnie juz jest piatek wieczorem, i sobota! hmmm. dziwne jakies zjawisko...
Najmlodszy Ludzik sie sprawuje bez zarzutu - przeciaga sie i przepycha, i nie daje pospac zwlaszcza nad ranem - tzn ja spanie teraz mam od momentu polozenia sie do wyrka, do jakiejs 4:30 - 5 rano, a potem juz przepychanki, w efekcie boki mam obolale, no i wstaje bo co bede tak lezec!:) mam nadzieje ze Ludzik przynajmniej do tej 4:30 spi naprawde a nie ze tylko slabiej kopie, bo to by znaczylo ze moze jest od razu "przestawiony"? mam takom glupiom nadzieje ze ma ustawione godziny w przyzwoity sposob - zwlaszcza ze w sumie przez caly dzien sie pcha, znaczy sie jak sie pcha to nie spi nie? a kiedys spi, wiec moze spi w nocy??? wiem wiem - glupie nadzieje sobie robie, no ale co nie wolno mi?????
slonko swieci... w sobote posadzilam jeszcze jedna rozyczke miniaturkowa, bo ta pierwsza sie tak slicznie przyjela, i mam nadzieje ze bedzie sobie slicznie rosla, w koncu to pierwszy kwiatek na Dzien Matki...
p.s. a wiecej roznosci oczywiscie na blogu nr 2:)
wczoraj dzien intensywny bardzo. wstalam pol godzinki wczesniej.
prysznic, bieg na dol zeby wyprasowac portki sobie i Mojemu Szczesciu. wlaczam zelazko do sieci. nie grzeje. zaciskam zeby zeby nie zwyzywac gniazdka ktore obarczylam oczywiscie wina, zmieniam gniazdko. cos jakby sie rozgrzewa. zaczynam prasowac. gowenko mowiac lagodnie. nie grzeje. patrze na zegarek - Szczescie juz tez wstaje wiec ide na gore - informuje o zaistnialej sytuacji. Szczescie schodzi na dol probuje przelaczyc w jeszcze inne miejsce. to samo. efekt koncowy: ide do pracy w krotkich spodenkach, Moje Szczescie w pogniecionych.
praca. oczywiscie nie dziala program na ktorym cale badania sie opieraja. tzn dziala ale w zasadzie wszystko robi zle. miesza dane roznych klientow. denerwuje sie - pisze raport dla Sefowej. w miedzyczasie - rozmawiam z szefowa, mowie jej o problemach z programem - kaze mi wszystko w raporcie umiescic. umieszczam. wychodze na drugie sniadanko. pogoda sie przekrecila o 180 stopni i pada deszcz i ejst chlodno. a ja w tych krotkich portkach... dobrze ze sobie jakis sweterek wzielam.
16:30 idem sobie. na przystanek. nawet niedlugo czekalam. deszcz ciagle pada. a niech mu.
autobus, metro. spotykam sie z Moim Szczesciem w zwyklym miejscu - kolo automatu z biletami. pociag za 15 minut. wsiadamy.
nasz przystanek. wysiadka. deszcz juz nie pada. no takie tam mzenie to nie padanie. do samochodu. jazda do domu. przebieram sie w dlugie portki. jedziemy na obiadek do restauracji, a co!!! potem do sklepu - to nieszczesne zelazko trzeba przeciez kupic... kupujemy zelazko, maly podreczny odkurzacz, maskotke dla Bratanicy Mojego Szczescia (konczy szkole podstawowa - maskotka=piesio z czarna czapka na lbie), misiaka dla mnie (na lekcje karmienia), przy okzji jeszcze dwa kaftaniczki dla Najmlodszego Ludzika i nie wiem czy cos jeszcze. jedziemy do domu.
internet. list do Moich Kochanych trzeba napisac. pisze, w polowie zdania zasypiajac nad klawiatura. glowa mi sie kiwa. nie wiem co pisze. koncze. wysylam. ide spac.
a ponoc doba ma 24 godziny?????????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
no bo tyle jest tych roznych roznosci, ze po co cos wladowac tam na gorem???
1. 15 minut stalam pod drzwiami miejsca pracy, gdyz bo poniewaz z razji oszczednosciowych recepcjonistka jest tylko na soboty, a pracownica ktora ma klucz przychodzi na 10. a mnie akurat dojazd pasuje na 9:40... wrrrrrrrrrrrrrr!
2. Najmlodszy Ludzik siem kotluje w srodeczku - przyznam sie bez bicia ze to moze byc efekt wypica przeze mnie mrozonego cappuccino. lekarz zezwolil. mowil tylko zeby nie przesadzac z tom kawkom. to ja nie przesadzam. pijem cappuccino od wielkiego dzwonu jedynie, a dzisiaj wlasnie ze sobie kupilam jak stalam pod drzwiami!!! a co!!!
3. szkola rodzenia... ech. prosze TEDY - moje wrazenia z lekcji numer dwa.
4. moze dzisiaj w koncu poskladamy ten wozek kupiony w sobote? a ktorego nie zlozylismy do dzis, bo:
kupilismy poznym popoludniem, a potem jeszcze trzeba bylo skosic trawe, i popracowac w garazu (to Moje Szczescie nie ja oczywiscie) w niedziele nas nie bylo w domu w poniedzialek po pracy "skoczylismy" na malenkie zakupki i w efekcie wrocilismy calkiem pozno wczoraj - rzeczona juz wczesniej szkola rodzenia wiecej nie pamietam:)5. co zrobic zeby sie nie bac wszystkiego... przede wszystkim zas tego do czego nieuchronnie daze i czego w sumie pragne, ale...
6. ........................