bo przeciez pewnych rzeczy nie przeskocze. tego co sie chrzani, co sie wali kloda pod nogami - nie przeskocze. trzeba zaakceptowac i wiem o tym. wiem, ze to nie koniec swiata, ze nie ma tego zlego i tak dalej. ale to takie ludzkie - wkurzyc sie do granic mozliwosci, jesli cos po prostu nagle wyskakuje... to tak jak zwykle chyba... proba zaufania? przyjacielski kopniak w doopsko, coby sie opamietac i uporzadkowac priorytety? niewlasciwe skresla sie same... z czasem...
Mniejszy zaczyna w koncu uzywac dwuwyrazowych zwrotow. slodki przy tym jest niemilosiernie :) charakterek widze TAtusin i to BARDZO bardzo. a i dobrze.
zwalczylismy smoka - Mniejszy zasypia bez. ciagle ze szmatka - pielusia - przytulinka, i kilkoma pluszakami. ostatnim przebojem jest Mickey MOuse (z kreskowki "Mickey Mouse - Playhouse", nie ze starych dawnych kreskowek... ale toc to ten sam Miki :) ). kolo Mniejszego trzeba sie polozyc. czasem pogadac, czasem pospiewac, czasem poczytac. a czasem tylko pogadac o tym, ze raczki chca spac, nozki, itepe inne detale. dzisiaj przed zasnieciem uslyszalam: "nanoc Mama" (=dobranoc Mama) wzruszylam sie.
i coraz czesciej przesypia nocke - przychodzi do sypialni rankiem, okolo 6-6:30. no tak jakby po 3 latach by wypadalo tak? :)
Wieksza ma jakis trudny czas. straszny nerwus, wymuszacz, tupacz, itepe. zupelnie nie wiem z czego sie jej to bierze. o ile krzykacza bym zrozumiala - kopiuje Mamusie - o tyle tupacza i wymuszacza nie rozumiem. chociaz ponoc kazde dziecko jest wymuszaczem pierwszej kategorii... ech... przezyjemy.
a cala reszta? no coz. musi jakos sie ulozyc prawda???......