ciekawostka :)
zagadka: co to moze byc?? :)
:o)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
zagadka: co to moze byc?? :)
:o)
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----
cos zmienili na glownej i trzeba dluzszy szlaczek???
*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
jak zwykle zreszta.
normalka taka. poza tym jestem tajemnicza bo nie powiem... ale czy wazne jest tak naprawde CO sie ma wydarzyc? czy nie wazniejsze jest to JAK do tego podchodzimy i JAK MOCNO to przezywamy? JAK BARDZO sie tym stresujemy? i JAK BARDZO to wplywa na nasz byt.. na codzienne zycie, na codzienne zmagania... jesli bym powiedziala jasno i wyraznie o co chodzi, to podejrzewam ze 90% z czytajacych pukaloby sie po glowie mowiac: no tak, oszalala po prostu. no wariatka kompletna. no. sie cieszyc powinna a nie panikowac...
a ja wcale nie mowie ze nie. tzn ze nie wariatka. tak w ogole.
rozne etapy w zyciu czlowiek przechodzi. i takie w ktorych ufa wszystkim do naiwnosci... wtedy przewaznie sie zgarnia najwieksze baty po gebie... a sa i takie kiedy sie wydaje ze to co i jak przezywa to paranoja jakas, kwalifikujaca czlowieka do psychiatryka. conajmniej... bo takim pryszczem sie w depresje wpedzac? a przynajmniej w histeryczna hustawke nastrojow (o ile takie cos istnieje naprawde a nie tylko w moim slowniku...?)...
tak wiec stoje o tydzien przed tym nie-dokonca-znanym... przed tym czyms co moze uskrzydlic a moze podciac watpliwej jakosci skrzydla paletajace sie rozpaczliwie gdzies w okolicach ramion...
w pewnym sensie kawalek zycia trzeba bedzie zaczynac od nowa... cale szczescie ze MS przy boku... on moim, ja jego... i Grzdyle Dwa...
/-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****/
tyle zostalo do chwil kiedy bardzo wazne COS sie zmieni. a moze wlasnie sie nie zmieni... kolejne przeflancowanie...?
zmiana na jakiestam. nie wiem czy na lepsze, na inne z pewnoscia...
wlasnie pogryzlam palce do krwi. wrazliwi nie czytac, tak? kurza twarzyczka.
kupilam kolejna nowa ksiazke Szwai. poprzedniej nie przeczytalam :) lubie miec ten komfort ze jak popatrze na polke to widze ze mam co czytac... czasem specjalnie czytam kolejny raz te sama ksiazke, mimo ze nowa stoi na polce. wlasnie po to. zeby wiedziec ze w razie czego to mam jeszcze nieprzeczytane... ale teraz nie moge. nie moge nawet Chmielesi czytac... cos ze mna nie tak, na pewno :)
odkrylam czasopismo "bluszcz". czy tam magazyn. czy tam jak go zwal. chyba bede fanka :) tzn dopoki sie nie popsuje tak? dopoki jeszcze im bedzie zalezalo na nowych czytelnikach, dopoki jeszcze bedzie im zalezalo... potem niewiadomo...ech...
dol dzisiejszy trwa. ide spac. kolejna noc, po ktorej nie bedzie sie chcialo wstawac... kolejna noc po ktorej tak bardzo bym chciala zeby MS mial wolne... i wcale nie ze wzgledow kosmatych niestety :(
ech, chrzani mi sie wszystko, pod czerepem jeden wielki wezelek, kto to rozsupla...?
/***** ***** ***** ***** ***** ***** *****/
bo przeciez jak popadalo to nie zdzierzylam i nastepnego ranka wypadlama z aparatem przed dom...
/te dwa ostatnie specjalnie dla Ciebie InnaM :P/
/***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** ***** /
a ja wypadlam oczywiscie z aparatem przed i za dom... :)
a to zdjecie robione o polnocy...
komu kawke...? :) :P
/innaM, nie dziala mi to wklejanie z worda w sensie kodowania :) no to dajemy te 60 znakow, tak? tralalalala, bumcyk, swoja droga ciekawa jestem jak dlugo jeszcze szanowne adminstwo bedzie ignorowac to ze nikomu sie taka sytuacja nie podoba? bo chyba moge spokojnie napisac nikomu, skoro podobac sie moze jedynie tym co to produkuja tony notek typu lichowiejakiego, bo nie wiem czy to nawet reklamami mozna nazwac...??/
dwie sprawy... pierwsza... chyba najbardziej bolaca... odkrycie, ze jak sie ma miekkie serce to nawet nie twarda d... trzeba miec tylko twarz... bo sie po niej obrywa obficie i z roznych stron. czasem tych, z ktorych sie nie spodziewamy...
... sytuacje w ktorych wydaje sie ze wszystko jest jasne i jestesmy w 99% rozumiani przez otoczenie... dupcia blada ze tak infantylnie sie wyraze...
no i trudno sie mowi. kolejny raz trzeba po prostu zabierac zabawki i isc na swoje podworko, skoro na tym, ktore dlugo bylo swoje - nas nie chca. czemu pisze w liczbie mnogiej - nie mam zielonego pojecia... moze tak latwiej??? tylko gdzie jest to „swoje" podworko...
druga... ech. to ta dobijajaca i radosna zarazem... na ktora i trzeba poczekac, ktora bedzie sie ciagnela miesiacami o ile nie dluzej... bo nawet kiedy juz bedzie „hop" to jeszcze duuuuzo malych kroczkow potrzeba...
a z codziennosci - Grzdyle rosna... sa urwisowate bardzo... kosztuja cala fure nerwow. i co z tego? :P Mniejszy sie tak cudownie rozgaduje, i w nosie mam ze mowi niewyraznie - wreszcie mozna sie z nim dogadac, choc w czesci :))) kulturny jak niewiemco, denkju Mama, sioji Mama, fiiiis fiiiis on top! Hehe. Uwielbiam te jego „grzecznosciowe" zwroty. O ile pierwszych dwoch chyba tlumaczyc nie musze (thank you Mama, sorry Mama), o tyle ostatni chyba musze choc troszke... otoz jest takie wyrazenie gdy sie bardzo kogos prosi to sie mowi: „please, please, with a cherry on top and the ice cream in the middle" - zabijcie nie wiem dlaczego i skad, ale to takie zartobliwo-slodkie moim zdaniem :)) no i sobie Mniejszy skrocil i przysposobil :)))
Wieksza sie zrobila z nagla zazdrosna. No w mordke jeza, po 3 latach sobie uswiadomila ze brata ma?? Nie umiem tego zrozumiec, podkreslam na kazdym kroku ze jest ukochana corcia i tyle, i ze o ile zachowania tolerowac nie moge o tyle ja kocham i koniec. Na ile to do niej trafia nei mam pojecia... moze kiedys trafi... uwielbia wystepowac. Przed lustrem, przed ciotkami i wujkami, prosic jej nie trzeba ani namawiac :))))) stanie ukloni sie i jedzie z koksem :)))) o, nawet w tej chwili... wiecie jak pisze? Siedze w naszej sypialni przy biurku, Wieksza stoi na naszym lozku patrzy w lustro (mojej toaletki), spiewa chyba jakas piosenke o swoim braciszku (ze ma oczy i uszy i takietam :)))) )... o przepraszam w hymn narodowy jej przeszlo :P i padli jak kawki... moje kochane Szkrabulce....
/i mialo byc zdolowane lichowie co a prosze jaki mi rozczulajacy koniec wyszedl :))))/
/wklejanie z worda u mnie nie dziala nie wiem czy to przez wstawianie zdjecia, czy przez zmiane koloru czcionki... nie mam pojecia. wiec wracamy do stukania 60 znakow coby nie bylo widac tekstu na glownej, gdyzboponiewaz wkurza mnie to i tyle.../
Smak listopadowych malin jest chyba zupelnie inny niz tych sierpniowych... moze dlatego ze juz zimno i przymrozki... moze dlatego, ze sie juz ich nie spodziewam... wyszlam ot tak sobie na ogrodek... moze sprawdzic czy pranie wyschlo... nie wiem dlaczego zerknelam... a moze podswiadomie wlasnie... (czasem sobie mysle ze albo przeceniamy te podswiadomosc, obarczamy ja wina za wszystkie nasze „chcenia" czy „niechcenia"...) szesc bardzo dojrzalych malin... wpakowalam jedna od razu do buzi... (no dobra, nie tak calkiem od razu, bo najpierw musialam cyknac zdjecie tak?) slodka, prawie lepka rozkosz MS byl w garazu wiec nie skorzystal :P pewnie bym sie podzielila druga malina z tych szesciu... trzy dla Wiekszej i trzy dla Mniejszego... Wieksza laduje wszystkie trzy od razu do buzki i pyta czy mam wiecej, Mniejszy delektuje sie kazda malina oddzielnie... takie rozne te Grzdyle sa... takie kochane...(mimo ze narzekam, dre sie i odchodze od zmyslow po kilka-nascie razy dziennie....)
/...trzy tygodnie.../
/wyliczylam ze tu wystarczy napisac 60 znakow i juz sie jest "bezpiecznym" to znaczy nie widac na glownej prawdziwej tresci notki. no to albo szlaczek albo pierdolki tak?/
jakie te moje Grzdyle dobre. i jak swietnie sie dzielic z innymi potrafia. no zachwyt, czysty zachwyt... szkoda ze dziela sie bakcylami. ze swoja ukochana Mamusia. w morde. zatkalo mi gardlo, kwicze niczym sliczne rozowe zarzynane prosie. w morde. a tymczasem mam trzy tygodnie i w morde nie ma bata - nie zdazymy. i nie wiem co zrobimy. w morde. i w morde, wiem ze naduzywam tego w morde ale inaczej nie potrafie. w morde. no.
co poza tym to nie mam pojecia bo w morde jeza jak idzie nowe to strach sie bac. choc w sumie to nowe przyjemne powinno przeciez byc... cholercia jasna no. kiepskie jest zycie chronicznej panikary...
***
*** ***
*** *** ***
*** *** *** ***
*** *** *** *** ***
ogolnie do de jest i tyle. nic na to nie poradze. Grzdyle kaszla tak ze sluchac przykro. mnie tez cos zaczyna zbierac :/ w morde. Doktorek M. dzisiaj powiedzial ze dzieciom nie jest nic tylko wirus jakis. no. to ja mu wierze tak? ciekawostka taka: jak powiedziano odgornie zeby dzieciom nie dawac zadnych syropow na kaszel to sie nagle okazalo ze miod jest bardzo dobrym srodkiem lagodzacym gardlo i kaszel. a jak JA to mowilam kilka lat temu to mi ten sam pan Doktorek M. powiedzial ze on nie jest lekarz naturopata i znachor i takich rzeczy zalecal nie bedzie. niewazne. wazne ze i oni ida po rozum gdziestam. nie wiem czy do glowy akurat.
zdechla taka sobie jestem, a tym czasem do "dnia zero"... 24dni...
*** *** *** *** ***
*** *** *** ***
*** *** ***
*** ***
***
__________________________________
/szlaczek gdyz bo poniewaznie lubie jak sie pokazuje na glownej o czym mam zamiar pisac :) /
/.../