jaka ta moja ostatnia notka tresciwa:) hehehe:) no nic,ale siem jednak wyspalam.
ale okropecznie wialo. straszliwie. okazalo siem ze "porywy" byly do 120km/h!!! qrka, ja siem bojem takich wichurow!!!no ale przezylim:)
jak ja sobie pomyslem ze pojutrze juz Wielki Wyjazd!!!Qrka. ale ten czas leci:) az sie juz bac zaczelam jakos tak glupawo... ech. i takie podekscytowanie ustepuje czasem miejsca zwyklemu ludzkiemu strachowi... jak to bedzie, czy mnie jeszcze ludzie pamietaja, czy beda chcieli ze mna gadac... moi najblizsi na pewno, ale reszta? kumple od pieluch? kuzynow dzieciaki, co to przylepki takie byly jak ostatnio sie z nimi widzialam... przykro mi ze stracilam tyle z ich zycia... no ale jak sie swoje zycie zaczyna, to trzeba cos poswiecic niestety... zamknac rozdzial... tylko czemu to boli...
e tam siem bedem roztkliwiac! najwazniejsze ze jadem! i juz! a jak wrocem to wtedy siem bendem martwila...
wczoraj poodwiedzalismy roznych ludzikow, tak przedwyjazdowo:) hehe fajnie bylo, tylko bardzo urwanie glowy, no i najgorsze ze wszedzie trzeba bylo jesc... hmmm no ale nie utylam. chyba.
e tam cos mi siem nie klei dzisiaj pisanie.