Wielkanoc...
z tej to wlasnie okazji pomyslalam sobie ze napiszem notkem. szczerom takom. z jasno postawionom sytuacjom. nie bedem juz dluzej ukrywac. zrobi taki prezencik sobie i tym wszystkim kochanym ludkom ktorzy przychodzom i komentujom, lub ktorzy przychodzom i nie komentujom. jak niektorzy juz wiedzom lub siem domyslajom - do tej pory naszom rodzinkem stanowily sztuk trzy: Moje Szczescie, ja, Lucky... otoz niedlugo juz stan liczbowy naszej rodzinki zwiekszy siem o jeden. i proszem mi siem tu nie smiac ze serducho bedzie mamuskom. bo sama sobie tego nie umiem wyobrazic i tyle:P owszem - dojrzalam i doroslam do tego.niemniej jednak co innego dorosnac a co innego miec taka kruszynke pod swojom opiekom. a wienc sobie tego nie wyobrazam i tyle, i chyba sobie nie bedem tego probowac za mocno wyobrazac, po co przegrzewac zwoje:) Moje Szczescie skacze do gory z radosci, i przyklada co chwile reke do mojego brzucha zeby poczuc jakiegos kopniaka. bo maluch juz bardzo siem daje odczuc - przynajmniej mi, natomiast ciagle jeszcze nie za bardzo potrafi tak kopnac zeby siem brzuch poruszyl. ale Szczescie jest wytrwale, wiec sobie cierpliwie czeka i czasem poczuje:) w zwiazku z tym wszystkim co tu napisalam, moje notki zacznom byc pelniejsze aktualnych problemow i problemikow, Lucky siem ciagle bedzie oczywiscie wtracac do bloga.
a dolegliwosci posiadam aktualnie puchnace konczyny. nie jest to cosik przyjemnego. no ale coz - nie takie rzeczy czlowiek ponoc przeszedl - przejdem i ja!
A co do Wielkanocy - obyscie wczesnym rankiem w niedziele mogli wykrzyknac: nie ma Go tu, zmartwychwstal!!!