rozwazania przed lunchem:)
okazja taka sie mi nadarzyla - ze majac do wyboru isc sobie zrobic lunch i napisac notke - wybralam notke. co tam lunch.
zastanawiam sie bardzo powaznie nad iloscia mleka ktore moje dzieciatko powinno dostawac za kazdym posilkiem... no jak jest cyc to pal go szesc, ale jak butla? dajemy na razie 120ml... moze to malo??? moze trzeba powiekszyc o nastepne 60? 180ml... nie mam pojecia... sloneczko nasze po butelce o 23:30 spalo do 5:15, slicznie, cudownie, przeuroczo... a wiec moze na razie 120ml jest ok? ...
jakos ode mnie odeszly dziwne wyrzuty sumienia, ze jak nie wystarczy cycowego mleka to przez to sie staje gorsza mama... moze dlatego ze patrze na kalendarz, a tu juz za kilka dnie bedize 5 miesiecy... znaczy wiek ktoren juz sie "nadaje" na podawanie roznych innych roznosci... zaczynam miec dylemat: jabluszko, marchewka czy kartofelek? a moze ten polecany przez tutejszych "znawcow" squash? tylko... sama tego squasha nie lubie to co mam nim dziecko raczyc??? z drugiej strony - zdrowe toto z pewnoscia jest, witamin ma cala - z przeproszeniem - kupe wiec moze i...??? ech... a moze w ogole od soczku z marfefki??? a moze wg ksiazki ktorasmy ostatnio nabyli??? kolega Mojego Szczescia polecil nam, jego dzieciatko przezylo na takim jadlospisie, to moze i nasze sie zdrowo wychowa???
ech... pewnie znowu robie z igly widly - moze tak naprawde wszystko jedno od czego sie zacznie tylko powolutku, i obserwowac...
p.s. a tak w ogole to dzisiaj zaczelismy kaszke owsiana dla niemowlat... nie wiem czy z sukcesem, bo mniej wiecej w 3/4 kaszki Oliwka sie rozplakala... rzewnemi lzami... nie wiem czy miala dosc, czy byla zmeczona, czy jej po prostu nie smakowalo??? sprobujemy jutro!!!:)