Lucky....
od wczoraj wieczorem jest u opiekunki... trafila sie chyba swietna dziewczyna. pisze chyba bo jej tak naprawde nie znam, ale e-mailowalysmy przez okolo miesiaca dosc intensywnie, i "wyglada" bardzo fajnie. wczoraj zawiezlismy naszego malego lobuza (z calym majdanem)... smutno mi...
a Lucky sie rozgoscil na dobre, wczoraj J. wypuscila go z klatki na pierwsze "rozpoznanie" i zwiedzil wieksza czesc mieszkania. ogolnie jak weszlam do tego mieszkania to... poczulam sie jak w sklepie zoologicznym:) 4 koty, 4 swinki morskie, 3 takie coski, bardzo sympatyczne, mordki maja jak chomiki, ale sa wieksze, i maja dlugie lekko kosmate ogonki... poza tym jeszcze zolw (zolwie?) i 2 kroliki... wszystko w 3 pokojach... :))) J. wczoraj juz wyslala e-mail, ze Lucky sie absolutnie kotow nie boi, zdaje sie nawet zaprzyjazniac z jednym z nich... mam nadizeje ze na dobre sie nie zaprzyjazni, bo co bedize potem robil w domu???