kram z roznosciami...
Oliwka kicha prycha i sie smarka. zal mi jej, ale czasem i katar przeciez przychodzi nieproszony... oprocz tego - bawi sie, je i pije. pic chce duzo. marudzi troche. ale w normie. tylko noc mielismy do kitu. moze jej ciezko bylo oddychac... nie mogla spac. plakala, budzila sie. smok wypadal. chciala z powrotem, wypluwala bo sie jej zle oddychalo, i znowu chciala. tak do 4 rano. potem cisza do 7. chyba sie jej zrobilo wsio rawno. moja kochana Bidusia... wieczorem wlacze nawilzacz, moze bedzie jej lzej spac...
nie wiem co na obiad. mam wywar warzywno-miesny (od poniedzialkowej produkcji krokietow), moze jakas zupke... kapusniak na ten przyklad. albo ogorczasta zupe. smiac mi sie chce, bo tutaj nie znaja ogorkowej. za to np pieka ciasto dyniowe. w sobote bylismy na proszonym obiedzie u Siostry Mojego Szczescia. mialam przyjemnosc (????!!!!) sprobowac tego rzadkiego swinstwa (ciasto dyniowe mam na mysli). z bolem przelknelam jedna lyzeczke, ladnie przeprosilam i powiedzialam ze ja sobie zjem ciasteczko z czekolada do tej herbatki. i patrzylam jak Szczescie zmiata moj kawalek ciasta z talerzyka... brrr...
Halloween za pasem... a mnie sie przypomina ten dzien kiedy tu przyjechalam. Halloween wlasnie. rzucilismy walizy w korytarzu, Szczescie mial juz przygotowane cukierki - a dzieciaki nie czekaly dlugo - puk puk!! trick or treat!! w zasadzie nie ma wyboru bo jak nie dasz cukierka, to ci wysmaruja dom jajami, obkleja papierem toaletowym ,albo w najbardziej drastycznym przypadku - wybija szyby. hmmm...
a w sklepach oprocz halloweenowych potworkow - pojawiaja sie ozdoby na choinke. swiat zwariowal. w jednym sklepie, widzialam juz poczatkiem wrzesnia balwanki, choinki, bombki, lancuchy, swieczniki... po 1 listopada tak juz bedzie wszedzie... do obrzydzenia... w sklepach bedzie slychac bozonarodzeniowe piosenki (bo jingle bells, to chyba raczej koleda nie jest... )
a co mnie tak wzielo na te wypominki...