Swieta...
przypomnialo mi sie co pisalam rok temu na blogach: TUTAJ... ciagle wszystko aktualne i podtrzymuje kazde slowo...
a jak jest w tym roku?
chce mi sie plakac i smiac... jednoczesnie... jest trudniej - mamy Dwa Male Brzdace do ogarniecia... jest wiecej radosci - bo mamy Dwa Male Brzdace...
niby nieduzo przygotowan, ale biorac pod uwage chroniczny brak snu - i to za duzo... jednak nie potrafilabym pojsc do sklepu i kupic gotowe uszka... wszystko inne - rybe, czy cokolwiek, tak, barszcz bedzie z torebki... ale uszka musza byc zrobione... koslawo, krzywo, niewazne. wazne ze sa zrobione. o. i lepilam te uszka oraz pierogi z kapusta i resztka grzybkow - do polnocy. ale jestem dumna z siebie i tyle. jutro od rana upiec keks, jeszcze jakis placek, zrobic kutie, rybe po grecku i jeszcze jakos inaczej... i juz. w miedzyczasie - ubrac choinke... zaczniemy pewnie juz dzis... moze sie uda skonczyc nawet? a jutro rano Oliwka zejdzie z pieterka i krzyknie: "krimes!!!" co oznacza "Christmas" :) i trudno ja winic ze woli powiedziec jedno slowo niz nasze dwa - Boze Narodzenie...
zyczymy Wszystkim Wam spokojnych, cudownie zamyslonych Swiat Bozego Narodzenia... niech Narodzi sie Jezus dla kazdego... w jakis cudny sposob, gdzies w glebinach serc... niech znajdzie przytulny, zaciszny katek... zeby nieprawdziwe staly sie slowa koledy: "nie bylo miejsca dla Ciebie.... w Betlejem w zadnej gospodzie..."