byl sobie dol.
w zasadzie nie wiem nawet o co tak do konca i dlaczego... a moze wlasnie przez wszystko po troszeczke??? a moze - jak zwykle sama nie wiem o co mi chodzi i czepiam sie wszystkiego co mi podejdzie...
Wieksza przesciga chyba sama siebie w robieniu mi na zlosc i naprzekor. zeby chociaz cokolwiek na nia dzialalo. przedrzeznia, drazni, pyskuje... a przy tym jest najslodsza w swiecie. i jak tu dojsc do jakiegos ladu i skladu...
Mniejszy ciagle spi niespokojnie. nie lubi wlasnego lozeczka, najchetniej spi z nami... nie zasnie w lozeczku... mam bardzo wytrwale dzieciaki, na zadno z nich nie dziala tzw. przeczekanie - potrafia sie drzec niemilosiernie dlugo... ech...
nie mam przyjaciol... tzn takich namacalnych, tu i teraz... nie mam do kogo wdepnac czasem na kawe i ciacho. lub po prostu pojsc i odetchnac. czy ja ciagle sie kulturowo nie umiem wpasowac... nie mam pojecia... ech... pewnie tak... choc tak do konca nie mam pojecia na czym to polega...
z kasa ciagle krucho. nie moze byc inaczej skoro pracuje tylko Moje Szczescie. ja na prace poki co nie mam szans. tzn sensu brak. zarabiac tylko na baby-sitter/przedszkole??? koniec koncow - siedze w domu i sobie wzdycham... o...
a z drugiej strony wiem ze nie zamienilabym sie z nikim na zycia... bo nikt nie ma Mojego Szczescia, bo nikt inny nie ma Wiekszej i Mniejszego, bo nikt inny nie mieszka w moim Malym Bialym Domku... bo to Moje Marzenia sie spelniaja...
a moze po prostu sie starzeje i sama nie wiem czego chce ????!!!!
hmmmm...
w kazdym razie wyplakalam sie w rekaw Mojemu Szczesciu.
i jest znowu dobrze.