takie sobie rozmaite...
* dobija mnie i sen z oczu spedza pielucha. Wiekszej. nie moge juz. trafia mnie. w ogole. zaczynam podejrzewac ja o zlosliwosc. przeciez skoro wie tyle, ze jak wali w pieluche to sie trzeba (?) schowac za stol, to moglaby zamiast tego mnie o tym powiedziec! i zdazylaby do nocniczka!!!! juz nie wiem jak do niej trafic. prosba, grozba, przekupstwo, zawstydzanie, nagradzanie, klaps w dupsko - wszystko przerabialismy i nic nie pomaga. jestem u kresu wytrzymalosci...
* wyspie sie w przyszlym zyciu chyba. tak sobie musze wytlumaczyc zaistnialy fakt braku snu... coby do konca nie zwariowac...
* wybieramy sie dzisiaj samodzielnie na "wyprawe" - ok. 65km w jedna strone. prosze zyczyc szczescia i w ogole.
* Mniejszy sie czepia. doslownie i fizycznie - czepia sie moich nogawek, zwlaszcza jak w kuchni jestem. i kweka. domaga sie wziecia na rece. trafia mnie!!! przeciez nie wszystko w kuchni mozna jedna reka...!!!
* wczoraj i dzisiaj dentysta. NIENAWIDZE zadnego metalu na zebach, nawet lyzki lub widelca, a co dopiero wiertla!!!!!
no to uaktualnilam... a ze bez polotu - no trudno... takie to zycie malopoetyckie ostattnio...