jakos nijako...
mi tak. wlasnie. nijako... jakby cos sie gromadzilo, gdzies w duszy, wewnetrznie tak, aczkolwiek nienamacalnie. i tak czekam az peknie. to cos.
kiedys... kiedys pisalam takietam. wiersze niby. i wlasnie to uczucie. nijakosci. poprzedzalo wene. na zasadzie wulkanu tak. sie kotlowalo... az wybuchlo...
a teraz chyba nie potrafie juz pisac... tak dlugo nie pisalam... tak dawno...
bylo tak prosto... wybuchlo, wypisalo sie... i bylo spokojnie... cicho... radosnie wlasnie... nie wiem czy jeszcze tak potrafie ale... chyba tesknie...
... teraz bardziej aparat fotograficzny... choc tez denerwuje bo nie potrafi widziec jak ja widze... nie potrafie go do tego zmusic... jeszcze nie jest przedluzeniem mojego ramienia... jeszcze nie jest moim dodatkowym okiem... zewnetrzna pamiecia...
...pisze to wszystko bo... moze jakos mi ta nijakosc wyjdzie... sie nazwie... i juz bedzie JAKOS - bedzie mialo nazwe...