spacerek... w morde...
juz rok temu pisalam co mysle o zdrowotnych spacerkach z dzieckami w czasie mrozow... no to w tym roku mam jeszcze gorzej, bo Mniejszy BARDZO GLOSNO protestuje przy:
* wkladaniu czapki
* wkladaniu kombinezonu
* wkladaniu buciorow
* wkladaniu rekawic
* zawijaniu szalikiem
* zapinaniu kombinezonu
* nakladaniu kremu na pysio...
jak juz to wszystko pokonamy (wylaczajac sluch na ile to tylko mozliwe) - jest ta milsza czesc. no zwykle milsza, nie zawsze. wychodzimy. usmiech na twarzach - szal cial i uprzezy (oczywiscie cytat, oczywiscie Moja Ulubiona Autorka). aparat fotograficzny w kieszeni. klucze w drugiej. no i fajno. niech no tylko na ziemi pojawi sie cos co by zainteresowalo Mniejszego... dzisiaj tak mialam. patyczek czy kamyczek - cos wylazlo na wierzch albo spadlo skads, na sniegu widoczne sie zrobilo i ... koniec swiata. Mniejszy sie nie postapi ani kroku, drze sie niemilosiernie i probuje zedrzec z lap rekawice. koszmar. za skarby swiata nie utrzyma tego czegosia w rekawicach. probuje namowic do dalszego spacerku - a gdzie tam. uparciuch maly, jego sie nie da czym innym zainteresowac, jak ma jedno na uwadze to koniec swiata. no wiec drze sie wnieboglosy, nie pojdzie nigdzie, siadl na tylku i koniec. w koncu stracilam cierpliwosc, wzielam Szczyla na rece - kopie wierzga ryczy - trudno. doszlismy do domu. chwile sie jeszcze pobawily bo musialam odgarnac ten snieg co spadl, i znowu ryk bo do domu. tym razem duet mam, bo Wieksza powrot do domu oprotestowala... no. to dziekuje bardzo. wszystko na temat zdrowotnych spacerkow...
...a tu troszke wdzieczniejsza czesc spacerku...