bez kija nie podchodz!!!
nerwa mam juz takiego polaczonego z placzem z bezsilnosci... Mniejszy znowu sie zasmaral i zakaszlal... NIE MAM SIL! juz oczyma duszy widze nastepny ciag chorobsk - Wieksza od Mniejszego, Mniejszy od Wiekszej, i tak w kolo... Bog jeden wie do kiedy... tak sobie mysle... jesli sobie mozna wyobrazic matke kompletnie nieprzystosowana do radzenia sobie w takich sytuacjach to tutaj. i to nie chodzi o to ze trace glowe, ze nie zajmuje sie czy nie opiekuje, czy nie podam co trzeba, czy nie ... itepe itede. tu chodzi o moja psychike... po prostu sama zalapuje wtedy dola... i to kompletnego... bo za kazdym wyjsciem z chorobsk sobie marze: moze teraz bedzie dluzej dobrze... moze choc z dwa miesiace... taaa... marzenia scietej glowy... czy jak mowi Moje Szczescie (ode mnie podlapal!): srutututu. do tego najprawdopodobniej (na 99%) ida mu piatki. Mniejszemu, nie Mojemu Szczesciu oczywiscie...
i tylko malenki promyczek bezsensownej i ludzkiej radosci - ze jednak bedzie komorka i to calkiem ladna...
(Ola, jesli to czytasz, to ja sie pisze na tego lekarza od wszystkiego...)