sledzik... a tfu! :P
no ja ogolnie to tak bardzo rybna nie jestem. a juz sledzie smierdza mi w szczegolnosci i na odleglosc! wiec postuluje za zmiana nazwy ostatniego dnia karnawalu!!! :)
a tak serio - mam nadzieje na cichy mily wieczor, ze slicznie SPIACYMI dziecmi, pasztecikami co kiedystam je zrobilam i zamrozilam, barszczykiem, lampka wina lub czegos... tak, tego mi teraz potrzeba jest. spokoju i zlapania oddechu. bo z Grzdylami o oddechu mowy nie ma, raczej zazipac sie mozna :) ostatnio sie wyluzowalam troche... ze zarastamy balaganem? ee tam. lepiej sie powyglupiac z Mniejszym, pospiewac piosenki z Wieksza. poogladac bajki z obydwoma. popatrzec jak rysuja... no. wczoraj tylko nie dalam rady... dwa pelne zlewy garow krzyczaly o pomste do nieba (gabka do mycia garow byla, plyn tez, nie laska sie same pomyc? phi!)... dzisiaj tez mam nadzieje zlapac najpierw oddech i zjesc lunch, obejrzec The Cosby Show, upiec jakies ciasto, moze byc najprostsze, salceson albocos, poszukam czegos na sodce, bo proszek mi wyszedl juz. ugotowac obiad, moze nawet jeszcze dodatkowo zupe dla Grzdyli na kiedys...
... i to ciekawe jest, bo jak jest chlapowata pogoda to czlowiek jest rozlazly, i czeka na mroz i snieg... a u mnie akurat za oknem sie topi i to w ekspresowym tempie i JEST CHLAPA, a ja wywietrzylam dom (gore, znaczy sie sypialnie) i jakos mi tak... energicznie :) ciekawe co bedize o 16 dzisiaj...